Górnicy nie wręczyli petycji, nie miał jej kto odebrać. Szefowej rządu nie było w Przecieszynie, uczestniczyła w uroczystościach barbórkowych w Jaworznie. „Nie tego się spodziewaliśmy. To żenujące, że nikt nie przyjął od nas kwiatów i petycji. (…) Rozumiemy, że premier jest zajęta, ale mógł ktoś odebrać petycję. Tylko na tym nam zależało” – powiedziała Irena Wojciechowska ze związku zawodowego Solidarność'80.
Pikieta trwała ok. 20 minut. Uczestnikom, z których część przyjechała w mundurach galowych, towarzyszyła górnicza orkiestra. Przedstawiciele załogi na drodze przed domem premier pozostawili wiązankę kwiatów.
W petycji górnicy wyrazili zaniepokojenie groźbą likwidacji ich kopalni. „Utrzymanie miejsc pracy w przemyśle wydobywczym jest kluczowe dla rozwoju społeczności lokalnej i przyszłości Zabrza, a także innych miast Śląska, albowiem jedno miejsce pracy w przemyśle generuje kilka miejsc pracy w usługach i handlu” – napisali.
Górnik Adam Sobota przyjechał do Przecieszyna, by – jak się wyraził - walczyć o miejsca pracy w górnictwie. „Nie zamierzaliśmy robić zadymy, ale kulturalnie przekonać panią premier, by nie zamykano naszej kopalni. Jest szansa, by ją uratować, ale potrzeba do tego merytorycznej rozmowy. Nie powinniśmy patrzeć na (…) Unię (Europejską – PAP), która chce zamknąć nasze kopalnie” – powiedział.
Wśród osób, które przyjechały z Zabrza były pracownice kopalni. „Przyjechałyśmy jako kobiety do kobiety, by zwrócić uwagę, że kopalnia Makoszowy to największy pracodawca w mieście. Gdzie nasi mieszkańcy będą pracowali? Bardzo się tym martwimy. Chcielibyśmy, aby premier nas poparła. W naszej kopalni można wydobywać węgiel, ale do tego potrzeba woli politycznej, której nie ma. Tak to odbieramy” – powiedziała Katarzyna Ptak.