Lokale na wynajem liczą na powrót gości

Na rynek najmu krótkoterminowego wciąż wchodzą nowi inwestorzy. Wierzą, że po pandemii ruszy z kopyta. Teraz jednak potrzebuje wsparcia rządu.

Publikacja: 26.11.2020 20:38

Zainteresowaniem gości cieszą się mieszkania o wysokim, niemal hotelowym, standardzie

Zainteresowaniem gości cieszą się mieszkania o wysokim, niemal hotelowym, standardzie

Foto: shutterstock

Rynek wynajmu mieszkań na doby przed pandemią oferował ok. 50 tys. lokali – szacuje Polskie Stowarzyszenie Wynajmu Krótkoterminowego (PSWK). Oferta zmniejszyła się o ok. 20 proc. – Trudno jednak powiedzieć, ile było bankructw. Nie ma takich badań – mówi Grzegorz Żurawski, wiceprezes PSWK. – Część lokali na pewno trafiła do oferty wynajmu długoterminowego.

Wojciech Maniecki, dyrektor zarządzający Renters.pl (firma w przygotowanym przez Rentals United światowym rankingu Top 50 Property Managers 2021 zajęła 36. miejsce), przyznaje, że pandemia mocno zweryfikowała i zmniejszyła ten rynek. Wiele apartamentów zniknęło. – Szacuje się, że w samej Warszawie to nawet kilka tysięcy – podaje. – Wielu operatorów zbankrutowało. Wszyscy mieli czasowe problemy z płynnością.

Przetrwali najwięksi.

Nie zrywają umów

Spółka Renters.pl przed pandemią miała w ofercie ok. 1 tys. apartamentów. Część z oferty odpłynęła. – Pozyskaliśmy jednak wiele nowych, odbudowując portfolio – podkreśla Wojciech Maniecki.

Dodaje, że przed pandemią firma rozwijała się w bardzo szybkim tempie. – Od początku roku do marca, zaledwie w trzy miesiące, zdobyliśmy 136 apartamentów – mówi. – Największy spadek wzrostu odnotowaliśmy w kwietniu (trzy nowe lokale – red.). Od maja pozyskujemy nowe nieruchomości. W lipcu pobiliśmy rekord – trafiły do nas aż 73 nowe apartamenty. Mimo pandemii udało się nam dodać do oferty więcej obiektów niż w ubiegłym roku.

W 2019 r. spółka pozyskała 380 lokali. W tym roku – już ponad 420. Wzrost odnotowuje głównie w miejscowościach nadmorskich. – Klienci wracają do nas – mówi Wojciech Maniecki. – Robimy wszystko, żeby maksymalizować ich zysk nawet w niesprzyjających warunkach, np. ofertą najmu korporacyjnego (dla pracowników firm – red.) czy długoterminowego – tłumaczy.

Ocenia, że zainteresowaniem gości cieszą się mieszkania nowe albo odnowione, o wysokim standardzie. – Klienci mają coraz większe wymagania, dlatego podwyższamy standard obsługiwanych obiektów – wyjaśnia Maniecki. Piękniejszy dom to więcej rezerwacji – nawet o 25 proc.

W czasie pierwszej fali pandemii najlepiej radziły sobie apartamenty w kurortach, zwłaszcza nadmorskich. – Sezon letni był bardzo dobry. Obłożenie sięgało 80 proc. Rentowność apartamentów na wybrzeżu zachodnim była nawet większa niż w ubiegłym roku – mówi dyrektor z Renters.pl. – Klienci szukali miejsc dających poczucie izolacji i bezpieczeństwa. Takie miejsca świetnie zarabiały.

Dziś jest gorzej. – We wrześniu obłożenie wszystkich mieszkań było na poziomie 43 proc., w październiku spadło do kilkunastu procent, ale od tego czasu powoli rośnie – mówi dyr. Maniecki. – W apartamentach zatrzymują się podróżujący służbowo goście. Niewielu właścicieli mieszkań zrywa umowy. Zastój jest i na rynku najmu długoterminowego, a mamy powody sądzić, że sytuacja unormuje się w ciągu kilku miesięcy.

Potrzebne wsparcie

Grzegorz Żurawski ocenia, że pomocy najbardziej potrzebują miejskie hotele i apartamenty, które w dużej części żyły z gości zagranicznych. – Kurorty, obsługujące głównie Polaków, latem mogły odrobić straty z wiosny, ale już żyjący z turystyki Kraków jest w fatalnej sytuacji – tłumaczy. – Gdyby tylko takie miejsca mogły korzystać z bonu turystycznego, skutki finansowe pandemii nie byłyby tak katastrofalne. Zawsze są przecież chętni do zwiedzania miasta, tym bardziej że w wakacje otwarte były restauracje, gastronomia, placówki kulturalne. Mamy nadzieję, że przy odmrażaniu turystyki będzie to wzięte pod uwagę.

Dziś w hotelu czy apartamencie można się zatrzymać, podróżując wyłącznie służbowo. – A jeśli ktoś jedzie do innego miasta np. na rozprawę sądową, po drodze zepsuje się mu samochód, to nie będzie miał nawet gdzie przenocować – zauważa Grzegorz Żurawski. – Przepisy są niejednoznaczne, wprowadzają chaos. Żeby na przykład odebrać oświadczenie od gościa, trzeba się z nim spotkać, choć w czasie pandemii branża stawia na system samodzielnego meldowania się, aby unikać kontaktu. Ale po odbiór zaświadczenia trzeba już pojechać.

Branża obawia się fali bankructw. – Wynajem krótkoterminowy często prowadzą jednoosobowe firmy. Żadne obiekty noclegowe nie mogą być udostępniane nawet na kwarantannę. Wiosną było to możliwe, co pozwoliło przetrwać wielu drobnym przedsiębiorcom – mówi Żurawski. – Część z nich środki na przetrwanie ma z kredytów pod zastaw prywatnych majątków. Każdy dzień to być albo nie być dla całych rodzin. Te firmy pilnie potrzebują wsparcia.

Zdaniem wiceprezesa niedopracowane przepisy i brak pomocy mogą się przyczynić do powiększania szarej strefy. – Stojąca na skraju bankructwa firma rodzinna może, mimo grożących kar, podjąć ryzyko i prowadzić działalność, łamiąc przepisy. Bo walczy o życie – przestrzega. – Tymczasem nam bardzo zależy na profesjonalizacji rynku. Dążymy do licencjonowania obiektów. Wydawaniem licencji powinny się zająć gminy. Taka działalność mogłaby zasilić ich budżety.

Eksperci są zgodni, że mieszkania wynajmowane na doby będą zawsze potrzebne. Wątpliwości nie ma Beata Suchodolska, która w Warszawie oferuje kilka małych mieszkań. – Jeden lokal (14 mkw. na Gocławiu) jest moją własnością, inne wynajmuję i oferuję w podnajmie – opowiada. – Mieszkania są tak urządzone, że można się w nich zatrzymać nie tylko na dzień–dwa, ale i zamieszkać na dłużej. Po wiosennym lockdownie zaczęłam oferować mieszkania na kwarantanny czy izolacje. Chętnych nie brakowało. Dało się wyjść na swoje. Uratowało mnie to, że mieszkania są malutkie i tanie. Dużo gorzej radzą sobie większe i droższe lokale. Jeśli ktoś kupił na kredyt np. 50-metrowy lokal za 10–12 tys. zł za mkw., włożył dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy w remont i wyposażenie, to jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

Nie do pozazdroszczenia jest też sytuacja tych inwestorów, którzy mieli portfele większych i droższych mieszkań wynajmowanych od kogoś na długo i oferowanych na doby. – Czynsz musieli płacić bez względu na to, czy i ile sami zarobili – tłumaczy Beata Suchodolska. Zauważa, że na rynek najmu krótkoterminowego wciąż wchodzą nowi inwestorzy. – Niektórzy uważają, że dziś najlepiej inwestować w te branże, które są w najgorszej sytuacji – mówi. – Odpłyną najsłabsi. I tak będzie też w najmach. Ten rynek się kiedyś podniesie i odbije. Pytanie, ilu z wynajmujących – swoje czy podnajmowane mieszkania – na nim zostanie, a ilu zmiecie zastój spowodowany ograniczeniami narzuconymi przez nasz i światowe rządy.

Rynek wynajmu mieszkań na doby przed pandemią oferował ok. 50 tys. lokali – szacuje Polskie Stowarzyszenie Wynajmu Krótkoterminowego (PSWK). Oferta zmniejszyła się o ok. 20 proc. – Trudno jednak powiedzieć, ile było bankructw. Nie ma takich badań – mówi Grzegorz Żurawski, wiceprezes PSWK. – Część lokali na pewno trafiła do oferty wynajmu długoterminowego.

Wojciech Maniecki, dyrektor zarządzający Renters.pl (firma w przygotowanym przez Rentals United światowym rankingu Top 50 Property Managers 2021 zajęła 36. miejsce), przyznaje, że pandemia mocno zweryfikowała i zmniejszyła ten rynek. Wiele apartamentów zniknęło. – Szacuje się, że w samej Warszawie to nawet kilka tysięcy – podaje. – Wielu operatorów zbankrutowało. Wszyscy mieli czasowe problemy z płynnością.

Pozostało 89% artykułu
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu