Nie mieszczę się w żadnej tradycyjnej kategorii ideologicznej. Nie jestem ani typowym liberałem, ani konserwatystą, ani socjaldemokratą. Wyciągam z każdej ideologii interesujące mnie rzeczy. Jako polityk społeczny jestem trochę socjaldemokratą. Nowoczesność w samorządzie to wiara w mieszkańca. W potrzebę budowania wspólnoty. Niektórzy uważają to za archaiczne, niemodne. Ja uważam to za nowoczesne. Oddolna wspólnota może nieść Wrocław w dobrym kierunku.
Taka nowoczesność jest możliwa na poziomie ogólnokrajowym?
W tej chwili tego nie widzę. Robert Biedroń wysyła takie sygnały, ale trudno powiedzieć co z tego projektu może wyjść. Niemniej trzymam kciuki za różne takie projekty. Moim zdaniem dziś scena polityczna jest silnie ideologiczna. I silnie upartyjniona. Bardzo trudno tam znaleźć przestrzeń dla takiego myślenia, które obecnie jest możliwe przede wszystkim na poziomie samorządowym.
Na ile ideologiczny jest samorząd? Np. nie chciał pan tęczowych flag na tramwajach.
W samorządzie pojawiają się wątki o ideologicznym zabarwieniu. One silnie polaryzują, są też źródłem sporu polityków warszawskich. Jeśli chcemy myśleć o wspólnocie, to nie ma dla mnie we Wrocławiu znaczenia, czy ktoś jest wyborcą PiS, czy PO. Chcę, by powstawała wspólnota. I byśmy nie szukali obszarów sporu oraz redukowali obszary napięć.
A poszedłby pan na Paradę Równości?
Nie uważam, że prezydent miasta jest od stałego paradowania. Przez Wrocław rocznie przechodzi kilkaset marszów i parad. Dlaczego więc tylko ten jeden? To, czy ktoś pójdzie, czy nie, nie jest dla mnie jedynym sposobem manifestacji poglądów. Jeśli nawet zgadzam się z uczestnikami tego marszu, to nie muszę w nim koniecznie iść. To ślepa uliczka prowadzenia dyskusji – jeśli idę na Marsz Równości, to jestem za równością, a jeśli nie, to nie jestem. Jestem za równością, ale taką logikę odrzucam. Niech każdy się we Wrocławiu czuję komfortowo, bez względu na wyznanie czy przekonania. Budujmy dobrą i otwartą wspólnotę.