Nie żyje Maria Stypułkowska-Chojecka, pseudonim "Kama"

Nie żyje Maria Stypułkowska-Chojecka, pseudonim "Kama". Łączniczka batalionu „Parasol” Armii Krajowej zmarła wczoraj wieczorem. Miała 89 lat. Uczestniczyła m.in. w wykonaniu wyroku na Franzu Kutscherze.

Aktualizacja: 06.02.2016 22:55 Publikacja: 06.02.2016 19:09

Maria Stypułkowska-Chojecka, pseudonim "Kama"

Maria Stypułkowska-Chojecka, pseudonim "Kama"

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

- „Kama", mój pseudonim, rzecz prosta. Byłam zafascynowana książką o charakterze historycznym Andrzeja Struga. W powieści „Dzieje jednego pocisku" występowała dziewczyna, kobieta, ponaddwudziestoletnia, jeżeli pamiętam, która była bardzo dzielna, wszyscy patrzyli na nią z zachwytem i tak oceniali jej postawę. Oprócz tego miała wiele cech, które mnie i wtedy się nie podobały, ale byłam zafascynowana jej bojową postawą. Widocznie świeżo byłam po lekturze, skoro przyjęłam taki pseudonim – wspominała w wywiadzie dla Archiwum Historii Mówionej.

Pierwszą jej akcją w „Parasolu" była ta na Weffelsa. - Widziałam go w życiu w sumie trzy razy i bardzo się bałam, że go nie poznam, bo każdy oficer w pewnej chwili wydawał mi się bardzo podobny. Byłam w rozpaczy. Przed akcją pobiegłam do kościoła na placu Zbawiciela, przed obrazem Świętej Teresy, który wisi do dnia dzisiejszego, modliłam się, żebym się nie pomyliła, bo przecież koledzy będą narażali swoje życie i tyle przygotowań i żeby nie „spalić" tej akcji – opowiadała.

Z kościoła poszła na wyznaczone miejsce akcji na ulicę Koszykową. - Szłam i miałam tak spacerować, zawracając. Gdy zawróciłam, zobaczyłam, że ten, o którego chodzi idzie naprzeciwko mnie, spojrzałam, przeszłam na drugą stronę jezdni. To był znak dla moich kolegów, którzy stali bliżej Placu na Rozdrożu. Pobiegłam w stronę parku Ujazdowskiego. Tam miałam przeczekać czas akcji. Wpadłam, słyszałam strzały, potem było cicho, potem znów strzały. Słyszałam Hilfe, Hilfe! „Pomocy, pomocy!" – krzyczał Weffels – opowiadała. Dodała, że inni, którzy byli w tym parku przekazali informacje, jak to się dalej rozegrało. - Okazało się, że „Orkan" wystrzelał magazynek i musiał wrócić po teczkę, którą zostawił na chodniku przed wejściem do parku, wziął magazynek, wrócił i zadanie wykonał – relacjonowała „Kama".

W sumie brała udział w siedmiu akcjach. Brała udział w rozpoznaniach m.in. na Kutscherę, Weffelsa, potem Brauna, Koppe, Stamma, aleji Szucha, Frühwirtha i Hahna, która nie doszła do skutku.

W innym z wywiadów wspominała, że życie po powstaniu było bardzo trudne. - Nie dostałam się do obozu, uciekłam po powstaniu z takiego transportu grupowego, mieszkałam na wsi między Żyrardowem a Sochaczewem, potem stamtąd pojechałam do Częstochowy, bo dowiedzieliśmy się z ojcem, że mama jest w Częstochowie, więc tam pojechaliśmy, szczęśliwi, że jesteśmy we trójkę. Potem wróciliśmy do Warszawy – wspominała.

Krótko potem jej ojciec pojechał na zachód w poszukiwaniu pracy, bo myślał, że może tam się zaaklimatyzuje. - Koledzy z „ Parasola" zaczęli się spotykać i w ten sposób zaczęłam spotykać się z moim przyszłym mężem, nie wiedząc oczywiście, że to będzie mój mąż. Chłopak dał się wciągnąć do powojennej konspiracji, do której ciągoty mieliśmy wszyscy. Został aresztowany, zresztą wiedzieliśmy, że rozpoczęły się aresztowania wśród kolegów z „Parasola" – opowiadała Maria Stypułkowska-Chojecka.

W listopadzie 1949 roku wzięli ślub w kościele Karmelickim. - Przysięgliśmy sobie, że się będziemy uczyli, bo ja miałam przecież tylko małą maturę i mój mąż także. Ustaliliśmy, że najpierw on zdobędzie zawód, a ja w tym czasie będę pracowała, a potem moja kolej. Pracowałam w Orbisie, urodziłam starszego syna i wtedy zajęłam się jego wychowaniem. Potem miałam drugiego syna, który urodził się w 1954 r. Przez jakiś czas zajmowałam się domem i dziećmi, jednak w końcu postanowiłam, że trzeba się czymś zająć – opowiadała bohaterka powstania.

Pracowałam w komitecie rodzicielskim szkoły i tam mnie zatrudniono w tej szkole, w świetlicy i wpadłam na pomysł, że muszę wreszcie zdać maturę. Zdecydowała się też studiować pedagogikę.

Była jednym z tych powstańców, którzy chętnie dzielili się swoimi wspomnieniami. - Miałam częste kontakty z harcerzami, rozwinęłam więc dobre kontakty z młodzieżą i nauczycielami. Zapraszano mnie na różne uroczystości harcerskie, potem szkolne. Przyznano mi nawet Order Uśmiechu, z którego jestem bardzo dumna. I tak do dziś trochę się z młodzieżą spotykam – opowiadała.

Przyznała, że jeśli gdzieś była zapraszana, a siły i zdrowie mi na to pozwalały to szła, dlatego że chciała, aby pamięć o jej kolegach i koleżankach, o ich nastawieniu do obowiązków, do życia, do wolności, do tego, co dla nich było święte przetrwało w pamięci ludzkiej. – Pamięć jest ważniejsza niż pomniki kamienne. Poza tym, czy wszystkim zdołamy wystawić pomniki – pytała.

- Kochanie, nie żegnamy się. Nasza idea jest wieczna. Bóg. Honor.Ojczyzna. A Ty zawsze byłaś i będziesz żywa – napisał jeden z powstańców Sławomir Pocztarski, na wieść o śmierci legendarnej „Kamy".

Maria Stypułkowska-Chojecka od 1937 r. była harcerką 58. Warszawskiej Żeńskiej Drużyny Harcerzy. Jak informuje Muzeum Powstania Warszawskiego na swojej stronie internetowej, we wrześniu 1939 roku ze swoją drużyną pełniła służbę pomocniczą na Dworcu Głównym w Al. Jerozolimskich; w ramach Harcerskiego Pogotowia Wojennego opiekowała się kobietami z dziećmi i ludźmi starszymi.

W konspiracji od sierpnia 1942 roku. W sierpniu 1943 r. skierowana do Grup Szturmowych Szarych Szeregów, podporządkowanych Kedywowi KG AK - przydział: Oddział Specjalny "Agat" (późniejsze kryptonimy: "Pegaz", "Parasol"). Ukończyła kurs wojskowy, sanitarny, łączności konspiracyjnej oraz Zastępczy Kurs Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty "Agricola". W oddziale "Agat"-"Pegaz"-"Parasol" była łączniczką oraz prowadziła rozpoznanie do akcji likwidacyjnych wysokich funkcjonariuszy Gestapo i okupacyjnej administracji niemieckiej.

Uczestniczyła w przygotowaniu i wykonaniu siedmiu specjalnych operacji bojowych: "Frühwirth", "Weffels", "Braun", "Kutschera", "Koppe", "Stamm", "Hahn".

Brała udział w Powstaniu Warszawskim. 1 sierpnia przydzielona jako łączniczka do kwatermistrzostwa 2. kompanii; na własną prośbę została przeniesiona do sztabu zgrupowania "Radosław", jako łączniczka batalionu "Parasol", następnie łączniczka plut. pchor. "Kopcia", dowódcy I plutonu 2. kompanii. Po przejściu batalionu na Stare Miasto znalazła się w sanitariacie. Po nieudanym przebiciu oddziałów staromiejskich do Śródmieścia przeprowadziła swoich rannych kanałami z pl. Krasińskich na ul. Warecką przy Nowym Świecie. Po krótkim odpoczynku przeszła z oddziałem na Górny Czerniaków, gdzie ponownie pełniła obowiązki łączniczki. (PAP)

Uczestniczyła w walkach w rejonie Ludna - Solec - Okrąg - Wilanowska. W nocy 20 sierpnia przeszła z częścią zgrupowania "Radosław" kanałami na Mokotów. Na Mokotowie była nadał łączniczką pomiędzy ppłk. "Radosławem" a pchor. "Mirskim" - dowodzącym resztkami oddziału "Parasol". 26 września wraz z oddziałem przeszła kanałami do Śródmieścia Południe, na terenie którego przebywała do kapitulacji.

Wyszła z Warszawy 5 lub 6 października 1944 r. w kolumnie ludności cywilnej. Razem z rodzicami powróciła do Warszawy w lutym 1945 roku.

Po wojnie związała się z Jerzym Chojeckim, kolegą z "Parasola", w którego szeregach walczył pod ps. "Spokojny". Latem Jerzy został ujęty przez UB, a Maria ukrywała się na Lubelszczyźnie. Po apelu płk. "Radosława" o ujawnieniu akowców powróciła do Warszawy. 11 listopada 1945 roku wyszła za mąż za Jerzego - wypuszczonego w tym czasie na wolność. W 1949 r. urodziła syna Mirosława, a w 1954 r. Sławomira.

W międzyczasie kontynuowała naukę w Liceum Ogólnokształcącym i Liceum Korespondencyjnym. Po zdaniu matury, w roku 1963 rozpoczęła studia na Wydziale Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego. Po ukończeniu studiów od 1968 roku przez 15 lat pracowała w Państwowych Zakładach Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, w redakcji miesięcznika "Oświata Dorosłych". Kierowała redakcją "Pedagogiki i Psychologii". Na emeryturę przeszła w roku 1983.

Aktywnie uczestniczyła w życiu Środowiska Żołnierzy Batalionu "Parasol", w którym była przewodniczącą Komisji Historycznej i Współpracy z Młodzieżą. Była członkiem Światowego Związku Żołnierzy AK, ponadto działała w Stowarzyszeniu Szarych Szeregów, w którym była Przewodniczącą Rady Naczelnej, była równocześnie członkiem Związku Powstańców Warszawskich.

W latach 1989-1990 była współorganizatorką Fundacji im. Gen. Leopolda Okulickiego, gdzie założyła Specjalistyczną Przychodnię Lekarską dla weteranów wojennych, w której pracowała społecznie do 1999 r., dbając o poprawę zdrowia kombatantów. Wchodziła w skład Ogólnopolskiego Komitetu Budowy Muzeum Powstania Warszawskiego. Była także członkiem Komitetu Budowy Pomnika Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej - oraz współautorem jego nazwy. Awansowana do stopnia majora w stanie spoczynku.

Odznaczona m.in. Krzyżem Walecznych (dwukrotnie), Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Partyzanckim, Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Armii Krajowej, Medalem "Za Udział w Wojnie Obronnej 1939”, Medalem "Pro Memoria", Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Odznaką Weterana Walk o Niepodległość, Medalem za Warszawę 1939-1945, Srebrną Odznaką Honorową m.st. Warszawy, Złotą Odznaką Honorową "Za Zasługi dla Warszawy”, Złotym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej.

- „Kama", mój pseudonim, rzecz prosta. Byłam zafascynowana książką o charakterze historycznym Andrzeja Struga. W powieści „Dzieje jednego pocisku" występowała dziewczyna, kobieta, ponaddwudziestoletnia, jeżeli pamiętam, która była bardzo dzielna, wszyscy patrzyli na nią z zachwytem i tak oceniali jej postawę. Oprócz tego miała wiele cech, które mnie i wtedy się nie podobały, ale byłam zafascynowana jej bojową postawą. Widocznie świeżo byłam po lekturze, skoro przyjęłam taki pseudonim – wspominała w wywiadzie dla Archiwum Historii Mówionej.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany