„Wyobraźcie sobie, że oddychacie mieszaniną ostrego smrodu gnijącej kapusty i kanalizacji" - tak chemik Wadim Bolbas opisuje dla portalu Chartia97 skutki pracy kombinatu celulozowego, zbudowanego w Swietłogorsku w obwodzie homelskim przez China CAMC Engineering Co., LTD.
Czytaj także: Coraz więcej biedy na Białorusi
Na ten smród, podtrutych mieszańców i zanieczyszczone środowisko białoruskie władze zaciągnęły w Przemysłowo-Komercyjnym Banku Chin i Eksportowo-Importowym Banku Chin kredyt w wysokości 654 mln dol.. Całkowity koszt truciciela wyniósł 850 mln dol..Celulozownia miała dać setki miejsc pracy i zapewnić prosperitę Switłogorska i okolicy.
Wszystko zaczęło się w 2012 r, kiedy to dyktator Łukaszenko zachłysnął się perspektywą chińskich inwestycji na Białorusi. Wydał wtedy dekret „O budowie zakładów celulozy..." Fabryka miała być gotowa w 2015 r, ale ruszyła z 2-letnim poślizgiem. Władze zgodziły się, by zakłady zostały zbudowane według norm chińskich. A potem „przystosowane" do norm białoruskich, co okazało się fikcją.
Rozruch próbny miał miejsce równo rok temu i skończył się niewypałem. Na miasto rozszedł się trudny do zniesienia smród i mieszkańcy dzwonili o pomoc, informując, że mają ekologiczną katastrofę. Druga próba uruchomienia w lipcu tego roku zakończyła się podobnie. Produkcja nie odpowiadała normom jakościowym. Ludzie nie tylko musieli wdychać smród, ale też około tysiąca osób mieszkających najbliżej chińskiej celulozowni miało objawy zatrucia chemikaliami.