W piątek Bielnieftiechim - białoruski operatora rurociągu Przyjaźń, poinformował, że w ostatnich kilku dniach poważnie pogorszyła się jakość przesyłanej tą drogą rosyjskiej mieszanki ropy marki Urals.

„Rurociągiem płynie ropa z zawartością związków chloroorganicznych dziesiątki razy wyższych od granicznej wartości normy". Fakt, że rurociągiem płynie surowiec nie spełniający norm, potwierdził rzecznik Transnieft - rosyjskiego monopolisty w eksporcie ropy. – Jesteśmy w stałym kontakcie z kolegami z Białorusi, z kierownictwem Bielnieftiechim. Analizujemy sytuację. Wskaźniki są monitorowane przez całą dobę pod kątem zawartości chlorków organicznych. Prowadzimy analizy próbek w celu ustalenia źródła „zanieczyszczenia" - mówił Igor Diomin agencja Nowosti.

Zapewnił, że sytuacja z jakością surowca w rurociągu unormalizuje się najpóźniej we wtorek.

W ostatnich tygodniach w Europe rośnie popyt na Urals na tle spadu podaży ze strony Iranu i Wenezueli. Białoruś, która tonie w długach i potrzebuje dolarów na ich spłacanie, zapowiada podniesienie taryf na tranzyt o 23,1 proc.. Grozi też przerwaniem pracy Przyjaźni na czas remontu. Rosjanie przypominają, że zgodnie z umową, zmiana taryf jest możliwa po 1 stycznia 2020 r. A kierunek przez Białoruś (a tym samym i przez Polskę), nie jest jedyny, którym może na Zachód docierać Urals. Są inne ropociągi a także transport morski.