[b]Wraca pan myślami do dramatycznych, ostatnich piłek w meczu z Belgią? [/b]
[b]Jerzy Matlak:[/b] Nie sądziłem, że będzie tak źle i tak nerwowo. Dziewczyny były sparaliżowane, nie trafiały do nich żadne uwagi. Na szczęście trochę pomogły nam Belgijki i nie doszło do katastrofy. Potem blokada ustąpiła. My nie mogliśmy przecież nie awansować do przyszłorocznych mistrzostw świata. To nie wchodziło w rachubę, ale życie pogroziło nam palcem.
[b]Za dwa miesiące rozpoczną się w Polsce mistrzostwa Europy. Oczekiwania będą duże. Pana drużyna może grać lepiej niż w Rzeszowie? [/b]
Mam taką nadzieję, ale wiem też, gdzie jest granica możliwości. Kiedy grała Małgorzata Glinka, kiedy Dorota Świeniewicz prezentowała światową klasę, a te które wchodziły na boisko z ławki rezerwowych grały na bardzo wysokim poziomie, ograniczeń było mniej.
[b]Wrócą Katarzyna Skowrońska-Dolata, Natalia Bamber, Eleonora Dziękiewicz, może Anna Podolec i będzie dobrze? [/b]