[b]Rz: Kiedy pojawiły się pierwsze objawy biegunki? [/b]
[b] Łukasz Kubot:[/b] W nocy z soboty na niedzielę. Nie spałem, pociłem się cały czas, brałem aspirynę w dość dużych ilościach. W niedzielę po konsultacji z doktorem musiałem wycofać się z miksta. Chciałem zmagazynować jak najwięcej energii na dzisiejszy mecz. Mój stan pogorszył się w nocy z niedzieli na poniedziałek. Doktor powiedział mi, że trafiłem na fatalny okres, bo w Australii szaleje wirus. Mam w sobie jakąś bakterię. Ból głowy, gorączka, bóle w stawach. Mam całe czerwone gardło. Bakteria może tkwić we mnie przez tydzień, ale równie dobrze przez 2 tygodnie lub 3 dni. Muszę walczyć. Gdy przyjechałem rano na korty, nie dawałem sobie szansy na grę. Po rozgrzewce byłem bardzo negatywnie nastawiony, ale wiedziałem też jaka jest stawka tego meczu. Zawsze marzyłem, aby zagrać na jednym z największych kortów. Pomyślałem, że jak będzie źle, to po prostu skreczuję. Uważam, że mecz mógł się podobać. Trzeci set był bardzo dobry w moim wykonaniu. Szliśmy łeb w łeb. Jestem zadowolony, bo było kilkanaście ciekawych wymian. Po pierwszych dwóch setach trener Machytka pokazywał mi, żebym zszedł, ale nie zgodziłem się. Taki mam charakter, nie chcę się poddawać. Wypociłem się w meczu z Djokoviciem i mam nadzieję, że będę gotowy na debel. To też ważny start, bo bronimy półfinału sprzed roku.
[b]Wygrał pan losowanie, ale wybrał odbiór. Czy chciał pan przerzucić presję na Novaka w gemie otwarcia? [/b]
Nie. Bardzo często wybieram odbiór. Mam więcej czasu, aby wejść w rytm meczu, a poza tym wiadomo, że piłki zmieniają się po 7 gemie, a potem po 9 kolejnych. Myślałem, że może będzie później szansa na przełamanie, bo piłki są coraz bardziej zużyte, ale Novak grał fantastycznie. Pokazał jaka jest przepaść między nami. W kluczowych momentach bardzo dobrze serwował i świetnie returnował.
[b]Miał pan kłopoty z odczytywaniem jego serwisu? [/b]