Ronaldo jest pod wielką presją, Portugalia wierzy w niego tak bardzo, że od kilku dni nie schodzi z pierwszych stron gazet. – Przyjechałem tu wygrać mundial, Portugalię stać na pierwszy w historii triumf – stwierdził.
W składzie zespołu prowadzonego przez Carlosa Queiroza nie ma nowości, niektórzy są już piłkarzami z przeceny. Deco, Raul Meireles czy Tiago nie mogą dać drużynie tego co wcześniej. Pepe stracił drugą połowę sezonu z powodu kontuzji kostki, podobnie Simao, kłopoty ze zdrowiem miał Ricardo Carvalho, Paulo Ferreira pojawi się na prawej stronie tylko dlatego, że kontuzjowany jest jego kolega z Chelsea Jose Bosingwa.
Już w Afryce okazało się, że z powodu urazu nie zagra Nani z Manchesteru United, chociaż wokół tej sprawy w Portugalii aż huczy. Piłkarz po wylądowaniu w Lizbonie powiedział dziennikarzom, że za tydzień bark nie będzie go już bolał. Queiroz odmówił wczoraj komentarza, czy Nani został wyrzucony z drużyny z jakiegoś innego powodu. – Teraz liczą się dla mnie tylko dryblingi, strzały, podania, rzuty wolne i karne. Jeśli wygramy z Wybrzeżem Kości Słoniowej, a Nani wróci do zdrowia, będę bardzo zadowolony – mówił.
Piłkarze, schodząc z treningu na stadionie w Port Elizabeth, spuszczali głowy i mówili, że nie mają wglądu w wyniki badań. W miejsce Naniego powołany został Ruben Amorim.
Queiroz prosił też, by nie przywiązywać wagi do wyników sparingów. Portugalia przeszła długą drogę: pod koniec 2008 roku przegrała 2:6 z Brazylią, w eliminacjach bezbramkowo zremisowała z Albanią, ale teraz znowu wygrywa – z Chinami, Kamerunem i Mozambikiem. – Dla mojego pokolenia to ostatnia szansa na wielki sukces. Jesteśmy gotowi – mówił Deco.