Żeby awansować do 1/8 finału, Didier Drogba z kolegami musieli urządzić przeciwnikom taką zabawę, jak kilka dni wcześniej zrobili to Portugalczycy. Wybrzeże Kości Słoniowej musiało rozgromić Koreę Północną i liczyć na wysokie zwycięstwo Brazylii z Portugalią. Różnica bramek między WKS a Portugalią przed tym spotkaniem wynosiła dziewięć goli.
Piłkarze Svena Gorana Erikssona rozpoczęli mecz w Nelspruit jakby naprawdę wierzyli w to, że wszystkie straty da się nadrobić. Trener zostawił na ławce rezerwowych Salomona Kalou, wysyłając do boju trójkę, która miała przeciwników wdeptać w ziemię – Drogbę, Gervinho i Abdelkadera Keitę. Po 20 minutach było już 2:0 – skutecznie strzelali Yaya Toure i Romaric, sędzia nie uznał strzelonego po spalonym gola Drogby.
Pod bramką Ri Myong Guka zrobił się korek, co chwila któryś z piłkarzy Erikssona próbował swoich sił. Pudłowali Keita, Emmanuel Eboue i Gervinho, niepokoiły też głosy z Durbanu, gdzie Brazylia wcale nie miała ochoty wysoko wygrywać z Portugalią.
W drugiej połowie Koreańczycy opanowali sytuację, grali pewniej w obronie, stracili jeszcze tylko jednego gola – Kalou strzelił go osiem minut przed końcem spotkania. Wybrzeże Kości Słoniowej uzbierało cztery punkty, ale pożegnało się z turniejem.
Afryka, godząc się zorganizować turniej w środku zimy, strzeliła sobie samobójczego gola. Ci, którzy odpadli, przyznali, że nie są przyzwyczajeni do tak niskich temperatur. Koreańczycy nie narzekali. Chociaż cały świat czeka ze strachem, co stanie się po powrocie piłkarzy do kraju, oni są spokojni. Przegrali trzy mecze, strzelili jednego gola, stracili dwanaście.