Jose Mourinho powtarza często, że mundial do Ligi Mistrzów się nie umywa, ale pewnie mecze ogląda, i w sobotę mógł zobaczyć coś znajomego. Ghana awansowała do kolejnej rundy w stylu Interu: atakuj, gdy się tego najmniej spodziewają, broń się tak, jak wszystkich przyzwyczaiłeś. Nawet jeśli wszystko o tobie wiedzą, to jeszcze muszą być od ciebie szybsi i silniejsi. Amerykanie byli tylko w drugiej połowie, przez resztę meczu gonili za wyrównującą bramką i odbijali się od ściany. Jeśli już udało im się przepchnąć obrońców, czekał bramkarz Richard Kingson. Pokonali go tylko z rzutu karnego.
[srodtytul]Prince się bije[/srodtytul]
Tak dotychczas strzelała w tym turnieju gole Ghana, ale mecz o ćwierćfinał – trzeci dla Afryki po sukcesie Kamerunu w 1990 i Senegalu w 2002 – rozstrzygnęła inaczej. Akcje były piękne, choć zawstydzające dla obrony USA.
Zaczął Ghańczyk świeżej daty, ale już jeden z najbardziej znanych. Kevin Prince Boateng, czyli dziecko Berlina, któremu z Niemcami przestało być w pewnym momencie po drodze. Wybrał Ghanę niedawno, obywatelstwo dostał półtora miesiąca temu, ale gdy dziś się dla nowego zespołu bije w pomocy, trudno sobie wyobrazić, że kiedyś mogło go w nim nie być. Boateng zabrał w 6. minucie piłkę Ricardo Clarkowi i zaczął bieg. Skończył go kilkadziesiąt metrów dalej, w polu karnym, po drodze minął Jaya DeMerita, a potem strzelił obok Tima Howarda do bramki. Drugi gol, niespełna dwie godziny później, też padł po szybkim kontrataku. Na początku dogrywki Asamoah Gyan dostał dalekie podanie od Andre Ayewa, piłkarza meczu. Dotknął piłki raz, drugi to już był strzał: mocny, poza zasięgiem Howarda. I zupełnie wbrew temu, co się przed poprzednie minuty działo na boisku. Pierwsza połowa należała do Ghany, gdyby Kwadwo Asamoah nie wybierał najgorszych rozwiązań za każdym razem gdy był blisko pola karnego, może bramek byłoby więcej. Ale to samo można powiedzieć o Amerykanach w drugiej połowie. Tyle że akcje Ghany zatrzymywały się na nerwowych podaniach Asamoaha, a USA dopiero na bramkarzu rywali.
[srodtytul]Clinton ściska Jaggera[/srodtytul]