[i]Korespondencja z Kapsztadu[/i]
Hiszpania odjeżdża z Kapsztadu z wreszcie nastrojonymi instrumentami, Portugalia, jeśli wierzyć jej trenerowi, żegna Afrykę z podniesioną głową. Mecz był wart 1/8 finału, również dzięki świetnemu sędziemu z Argentyny, który oddał całą scenę piłkarzom.
A jednak jakoś przykro, że o starciu takich drużyn rozstrzyga gol, którego FIFA wstydziła się pokazać. Nie można było obejrzeć na stadionowych ekranach, jak Andres Iniesta podaje do Xaviego, ten do Davida Villi, jak pierwszy strzał Hiszpana broni Eduardo, i jak jest bezradny przy dobitce. Swojego czwartego gola w mundialu Villa strzelał ze spalonego. Mistrzostwa zakłamania trwają, choć akurat strzelca trudno za to winić (sędziego głównego też). Przed Villą nikt na mundialu nie potrafił pokonać Eduardo, nawet w takich okolicznościach. [wyimek]Przykro, że o starciu takich drużyn rozstrzyga gol, którego FIFA wstydziła się pokazać[/wyimek]
Najskuteczniejszy piłkarz ostatnich mistrzostw Europy może zdobyć tytuł również na MŚ, już się zrównał z Gonzalo Higuainem i Robertem Vittkiem. Cała Hiszpania pracuje, ale to Villa wyjmuje kasztany z ognia. Bez niego mistrzowie Europy nie odliczaliby teraz godzin do ćwierćfinału z Paragwajem. Hiszpańskie gazety znów bawią się w grę słów „Villa-maravilla”, ale tym razem ten cud dokonał się bez magii. Ona pojawiła się dopiero po nim, gdy gol z 63. minuty uwolnił Hiszpanię od strachu i, widząc Portugalię wciąż schowaną za gardą, postanowiła bawić się sama.
[srodtytul]Buchalter Queiroz [/srodtytul]