Wzięcie ekopatroli rośnie. Surowa zima walnie się do tego przyczynia. Interwencji jest parę razy więcej niż rok temu, a już 2009 r. był rekordowy. – Wzywano nas ponad 10 tys. razy – mówi kierownik ekopatrolu straży miejskiej Piotr Mostowski.
Referat Ekologiczny podsumował właśnie ubiegły rok. Doliczył się prawie 7 tys. odłowionych zwierząt, w tym ponad 1,5 tys. ptaków.
Zdarzały się też interwencje nietypowe. Jedna z takich akcji miała miejsce na placu Szembeka. Klientka jednego z warzywniaków wybierała banany, gdy zobaczyła... skorpiona. Podniosła krzyk, ale kupiec zachował się przytomnie i zadzwonił do straży. Ekopatrol musiał też stanąć oko w oko z ponad dwumetrowym wężem dusicielem, który zamieszkał w przeznaczonym do wyburzenia budynku.
– Ale czasami ekostrażnicy nie stają na wysokości zadania – ocenia prezes Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków Krzysztof Kajzer. – Ostatnio mimo wielokrotnych zgłoszeń nie potrafią złapać sikory, która od trzech tygodni mieszka w magazynie hipermarketu.
– Do interwencji w halach o wysokości powyżej trzech metrów nie mamy sprzętu – broni się Mostowski. – Bez wystrzeliwanych siatek jesteśmy bezradni.