Inny slogan informuje o konieczności otwierania drzwi przyciskiem: „Ciepły guzik dobra rzecz – wtedy zimno idzie precz!”.
Ulotki z takimi wierszykami pojawiły się właśnie w warszawskich tramwajach. Ich powstanie poprzedziła burza mózgów w Dziale Marketingu miejskiej spółki.
– Chcieliśmy trafić do młodych pasażerów – mówi rzecznik Tramwajów Warszawskich Wojciech Szydłowski. – W ich przypadku urzędowa ulotka w stylu „zabrania się wsiadania po dzwonku” nie przyniosłaby rezultatu – twierdzi.
Co na to specjaliści? Według dyrektora generalnego agencji reklamowej Tribal DDB Michała Rutkowskiego młodzi odbiorą tramwajowe wierszyki jako obciachowe i zaczną dopisywać swoje rymy, zapewne znacznie mniej grzeczne. – Gdybym zaproponował takie hasła swojemu klientowi, to byłaby pewnie moja ostatnia wizyta u niego – ocenia Rutkowski. – Hasła są siermiężne, ale paradoksalnie mogą odnieść skutek i zapaść w pamięć – mówi zaś prezes Stowarzyszenia Agencji Reklamowych Paweł Tyszkiewicz.
Jak ustaliliśmy, druk tysiąca ulotek na dobrym papierze kosztował 700 zł. Wierszyki układała dziesięcioletnia Bożenka Tyc, córka pracownika Tramwajów Warszawskich.