Kandydatów na bohaterów było tego wieczoru kilku. Zlatko Dedić, który w Mariborze skończył z czarami Guusa Hiddinka i na oczach Władimira Putina wyeliminował z mundialu Rosjan, a dał awans Słowenii. Raul Meireles, strzelec bramki, która zakończyła emocje rewanżu w Bośni, wybawiła Portugalię od kłopotów, a szefów Nike – od dylematu, kto ma być ich głównym słupem reklamowym, jeśli na MŚ nie pojedzie Cristiano Ronaldo. Albo Dmitris Salpingidis, którego gol oszczędził widzom dogrywki w nudnej walce Greków z Ukraińcami. Ale to nie o nich będzie dzisiaj najgłośniej, tylko o nieuczciwym Thierry’m Henrym, szwedzkim arbitrze który jego oszustwa nie zobaczył i o wielkim skandalu na Stade de France.
Dobiegała końca pierwsza połowa dogrywki w Paryżu, Irlandia prowadziła 1:0 po golu Robbiego Keane’a, wyrównującym już w pierwszej połowie rachunki ze spotkania w Dublinie. Irlandczycy grali dobrze, ale mało skutecznie, świetnie bronił Hugo Lloris. Francuzi cierpieli tak, jak do tego wszystkich przyzwyczaili, od kiedy po mundialu 2006 odszedł Zinedine Zidane, a na złość wszystkim został Raymond Domenech.
W dogrywce gospodarze zaatakowali trochę śmielej, wywalczyli rzut wolny na połowie Irlandii i wtedy to się stało: po dośrodkowaniu najpierw piłkę trącił jeden z francuskich piłkarzy stojący na spalonym, a potem Henry, próbując ją opanować, pomógł sobie dłonią. Zrobił to błyskawicznie, podał wzdłuż bramki do Williama Gallasa a ten przystawił głowę i strzelił na 1:1.
Bramkarz Shay Given nie zrobił wszystkiego, żeby to uderzenie obronić, bo już ruszał do sędziego Martina Hanssona, żeby mu pokazać, że była ręka. Za nim pobiegli inni Irlandczycy. Hansson skonsultował się z liniowym i pokazał na środek. Irlandzcy kibice do końca meczu krzyczeli „oszust, oszust” za każdym razem gdy Henry zbliżał się do piłki.
Trudno będzie po czymś takim spokojnie oglądać mecze Francji w przyszłorocznych mistrzostwach. A jeszcze trudniej zachwycać się przyszłymi akcjami Henry’ego, który po ostatnim gwizdku sędziego cieszył się tak wylewnie, jakby nie miał żadnych wątpliwości, że zrobił dobrze. – Niczego nie widziałem, wszystko działo się szybko - mówił potem Gallas. – Arbiter uznał gola. Bez komentarza – odpowiadał Domenech. – Nie winimy piłkarza, to sędziowie mieli obowiązek dostrzec zagranie ręką – mówił irlandzki napastnik Kevin Doyle.