[b]RZ: Przeszedł pan bardzo daleką drogę do tego mundialu, przez wiele kryzysów, walk z tymi, którzy nie wierzyli w pana jako trenera i pewnie nadal nie wierzą. Myśli pan o tym, gdy pierwszy mecz jest już tak blisko?[/b]
[b]Diego Maradona:[/b] Gdy patrzę na swoje życie, widzę, ile prezentów dostałem od losu, ile miłych wspomnień. Złe też są, ale tak jest, gdy się kocha żyć i nie chce z niczego rezygnować. Wtedy wiesz, że może zrobisz sobie krzywdę, zniszczysz zdrowie, ale żyłeś naprawdę. Ojciec zawsze mnie ostrzegał: spotkasz ludzi, którzy będą chcieli ci pomóc, i tych, którzy chcą niszczyć. Miał rację. Ale zostawiam to za sobą. Teraz najważniejsza jest drużyna. Przygotowaliśmy się dobrze. I gdy widzę moich wojowników, nie potrafię myśleć o niczym innym.
[b]W którym z piłkarzy widzi pan siebie sprzed lat?[/b]
W Javierze Mascherano, on powinien być przywódcą. Widzę już u niego i innych piłkarzy to napięcie, świadomość, co ich czeka. Ale to jest pozytywna mobilizacja. Ja bywałem bardzo zestresowany jako piłkarz. Miałem mokre ręce, ciągle się biłem z myślami. Teraz nie jestem aż tak nerwowy, bo wiem, jakich 23 piłkarzy mam.
[b]Czy Leo Messi zagra wreszcie tak, jak tego oczekują argentyńscy kibice?[/b]