Reklama
Rozwiń
Reklama

Amerykanie nie kapitulują nigdy

Amerykanie podnieśli się z desek, przegrywali już 0:2. Zwycięstwo zabrał im sędzia

Publikacja: 19.06.2010 02:21

Przy piłce Milivoje Novaković, za nim Amerykanin Maurice Edu

Przy piłce Milivoje Novaković, za nim Amerykanin Maurice Edu

Foto: PAP/EPA

W USA mieszka ponad 300 milionów ludzi, w Słowenii – zaledwie 2 miliony. Drużyna Matjaża Keka to reprezentacja najmniejszego z krajów biorących udział w mundialu, ale ostrzegała napisem na autokarze, by nie oceniać wielkości po rozmiarze.

Obie drużyny dały kibicom prawdziwą rozrywkę, błędów w obronie popełniały mnóstwo i dlatego mecz był atrakcyjny. Słoweńcy zagrali bez kompleksów, po pierwszej połowie prowadzili 2:0 jak najbardziej zasłużenie.

W 13. minucie Valter Birsa strzelił z 20 m tak pięknie, że Tim Howard nie miał prawa narzekać nawet na dziwną piłkę. Trzy minuty przed przerwą Zlatan Ljubijankić nie zmarnował sytuacji jeden na jednego. Trener Bob Bradley wyglądał na tak zaskoczonego, że trudno było się po nim spodziewać jakiejkolwiek reakcji w szatni.

Amerykanie wychowywani są w przekonaniu, że mieli szczęście urodzić się w najpiękniejszym kraju najmądrzejszych ludzi i mentalność zwycięzców mają we krwi. Wczoraj wspierali ich też mieszkańcy RPA i dziennikarze z innych krajów, którzy po wizycie w obozie USA twierdzą, że nigdzie indziej nie zostali potraktowani równie dobrze.

Sygnał do ataku dał Landon Donovan. Zaraz po wyjściu na boisko po przerwie niemal każdemu piłkarzowi ze swojej drużyny miał coś do powiedzenie. Krzyczał, machał rękoma, mobilizował. Skutecznie przekonał ich, że jeszcze nic straconego trzy minuty później. Wbiegł w pole karne z boku, strzelił z całej siły na wysokości głowy Samira Handanovicia i było 1:2.

Reklama
Reklama

Słowenia zaczęła bronić wyniku, który dawał jej awans do 1/8 finału. Kek zdjął z boiska najgroźniejszych piłkarzy ataku, wysłał rezerwowych, za to silnych. Amerykanie wyrównali w 82. minucie. Pięknym strzałem pod poprzeczkę zrobił to Michael Bradley, syn trenera. Trzecią bramkę chwilę później zdobył Maurice Edu, ale sędzia Koman Coulibaly z Mali zobaczył spalonego. Amerykanie po dwóch meczach mają dwa punkty, Słowenia – cztery, ale czeka ją mecz z Anglią.

[i]—Michał Kołodziejczyk z Johannesburga[/i]

[ramka][srodtytul]SŁOWENIA – USA 2:2 (2:0)[/srodtytul]

[b]Bramki[/b] - dla Słowenii: V. Birsa (13), Z. Ljubijankić (42); dla USA: L. Donovan (48), M. Bradley (82). Żółte kartki: B. Cesar, M. Suler, A. Kirm, B. Jokić (Słowenia); R. Findley (USA). Sędziował Koman Coulibaly (Mali). Widzów 41 573.

[b]Słowenia:[/b] Handanović - Brecko, Suler, Cesar, Jokić - Birsa (87, Dedić), Koren, Radosavljević, Kirm - Ljubijankić (74, Pecnik; 90+4, Komac), Novaković.

[b]USA:[/b] Howard - Cherundolo, DeMerit, Onyewu (80, Gomez), Bocanegra - Donovan, Torres (46, Edu), Bradley, Dempsey - Altidore, Findley (46, Feilhaber). [/ramka]

W USA mieszka ponad 300 milionów ludzi, w Słowenii – zaledwie 2 miliony. Drużyna Matjaża Keka to reprezentacja najmniejszego z krajów biorących udział w mundialu, ale ostrzegała napisem na autokarze, by nie oceniać wielkości po rozmiarze.

Obie drużyny dały kibicom prawdziwą rozrywkę, błędów w obronie popełniały mnóstwo i dlatego mecz był atrakcyjny. Słoweńcy zagrali bez kompleksów, po pierwszej połowie prowadzili 2:0 jak najbardziej zasłużenie.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Reklama
Reklama