Reklama

Pozwalamy, by języki obce zawłaszczały polszczyznę

Rozmowa z Jerzym Jarzębskim, krytykiem i historykiem literatury, Uniwersytet Jagielloński

Publikacja: 04.08.2015 20:58

Pozwalamy, by języki obce zawłaszczały polszczyznę

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Polacy nie chcą być kierownikami, wolą być menedżerami. Na wizytówkach i w ofertach pracy przybywa angielskich nazw stanowisk. Skąd ta fascynacja obcą terminologią?

Prof. Jerzy Jarzębski: Często przyczyna jest prosta – mamy do czynienia z firmą międzynarodową, w której nazwy stanowisk nie są tłumaczone na polski, bo po prostu w języku polskim brakuje odpowiednich słów. Np. w medycynie nie ma tego problemu – takie terminy jak „laryngolog" czy „kardiolog" funkcjonują na całym świecie. Ale w przypadku nazewnictwa w nowych gałęziach handlu już jest kłopot. Nazwy musiałyby zostać przetłumaczone precyzyjnie, żeby w trakcie tłumaczenia nie zniknął nigdzie ich sens.

Dobrze, można to zrozumieć w przypadku nowych gałęzi handlu. Ale dlaczego wciąż chodzimy na lunch, a nie na obiad?

Z nazwami posiłków jest kłopot z prostego powodu – każdy kraj ma swoje własne przyzwyczajenia językowe i trochę inne rzeczy rozumie przez obiad czy kolację. Nauczyliśmy się słowa „lunch" i zarazem spożywać coś, czego wcześniej w Polsce nie było. To posiłek między drugim śniadaniem a obiadem. Nie ma dla niego polskiej nazwy. Tak samo jak kiedyś w Polsce nie mieliśmy przerwy w pracy na lunch, która dzieli dzień pracy na dwie części.

Nie da rady lunchu zastąpić polskim słowem?

Reklama
Reklama

Z lunchem nie wygramy, bo jest międzynarodowy – oznacza pewien obyczaj wspólnego jedzenia znajomych z pracy. W polskich restauracjach pojawiły się tanie lunche dla pracowników – można podać jedno czy dwa dania do wyboru, ale liczy się na dużą liczbę klientów, zazwyczaj pousadzanych przy małych dwuosobowych stolikach. Nazwy posiłków są związane z obyczajem ich jedzenia.

A dlaczego mieszkamy w apartamentowcach o angielskich nazwach, a nie w blokach?

W takim nazewnictwie jest bardzo dużo zadęcia. Apartamentowiec to blok wypełniony mieszkaniami, a jeśli nazywa się to apartamentem, to kojarzy się od razu z luksusem, a przecież nie wszystko, co nazywa się dzisiaj apartamentowcami, faktycznie ten luksus oferuje. Nazwą podwyższa się jedynie kategorię. Taki budynek nazywa się potem „tower" albo „plaza", a w efekcie może być to bardzo mylące.

Powinniśmy walczyć z angielskimi nazwami?

Psujemy język takimi terminami jak np. „sales manager" zamiast „specjalista od sprzedaży". Pozwalamy zawłaszczać polski język przez języki obce. Trzeba pamiętać, że tak jest od wieków – języki się z sobą ścierają, przenikają i w tym nie ma nic dziwnego. Wśród wyrazów, które dzisiaj wydają się polskie, nietrudno znaleźć mnóstwo zapożyczeń, a językiem oryginalnym nie będzie tylko angielski, lecz też niemiecki, włoski czy francuski. Będziemy się musieli pogodzić z inwazją obcych terminów, ale nie powinniśmy oddawać pola zbyt łatwo. Trzeba walczyć o to, by terminologia używana w nowych gałęziach handlu czy przemysłu była polska, o ile oczywiście da się łatwo za pomocą istniejących terminów ją stworzyć.

—rozmawiała Agnieszka Kalinowska

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama