Oczy i uszy chińskiej władzy ludowej

Za czasów Mao stały na pierwszej linii walki klasowej, decydowały o przydziale mieszkań i zezwalały na małżeństwa. Teraz, dzięki olimpiadzie, komitety sąsiedzkie – najbardziej rozbudowane organy władzy ludowej w Chinach – przeżywają renesans - pisze Piotr Gillert z Pekinu

Publikacja: 31.08.2008 01:43

Oczy i uszy chińskiej władzy ludowej

Foto: AFP

65-letnia Tang Liqin przesiaduje od trzech tygodni z dwiema sąsiadkami na stołeczku przy ogrodzeniu osiedla Wanshoulu Numer 15 w Pekinie. Upał czy deszcz, popołudniowy smog czy poranny chłód, pilnują spokoju.

– Od tej bramy aż do tamtego rogu – wyjaśnia pani Tang. Ich trudna misja dobiega końca: przez ten czas, gdy na zmianę z dwiema innymi ochotniczymi trójkami sąsiedzkimi pilnowały tego odcinka, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.

– Raz jakiś człowiek zostawił koło bramy torbę. Ale zaraz po nią wrócił – mówi pani Tang, gdy pytam o najbardziej pamiętne wydarzenie z jej warty.

Ochotników w charakterystycznych białych koszulkach z nazwą lokalnego browaru (sponsora igrzysk), czerwonych czapeczkach, z czerwonymi opaskami na ramieniu jest w Pekinie około miliona. Za tym gigantycznym przedsięwzięciem kryją się komitety sąsiedzkie. To one organizują w osiedlach olimpijskie straże.

– Zajmujemy się wieloma rzeczami – wyjaśnia dyżurna w siedzibie komitetu, pokazując mi wielką niebieską tablicę, na której widnieje schemat organizacyjny i szczegółowe dane na temat mieszkańców. Ilu ma stałe zameldowanie w innym miejscu, ilu zameldowanych na osiedlu mieszka gdzie indziej. Ile osób ma wykształcenie wyższe, ile średnie, ile podstawowe, a ile żadnego. Ile kobiet, ilu mężczyzn, ile osób w poszczególnych kategoriach wiekowych.

Za czasów Mao komitety sąsiedzkie stały na pierwszej linii niegasnącej walki klasowej. Dzięki donosicielstwu, do którego zachęcały, wychwytywały wszelkie burżuazyjne, antyrewolucyjne postawy i czyny. Gdy było trzeba, wymierzały słuszną karę. Mała ruchliwość populacji i trudne warunki mieszkaniowe sprawiały, że wszyscy w sąsiedztwie wiedzieli o sobie wszystko, nie wyłączając najbardziej intymnych spraw. Wraz z postępem reform i gwałtownymi przemianami społecznymi komitety straciły na znaczeniu. Ich rola ograniczała się coraz częściej do organizowania rozrywek dla mieszkańców. Przed wejściem do biura wisi wielka tablica ze zdjęciami z tego rodzaju imprez: tańce, turnieje karciane, kursy angielskiego dla emerytów.

Renesans nastąpił podczas epidemii SARS w 2003 roku. Wścibskie emerytki i rencistki dostały do ręki potężne narzędzie w postaci termometru. Jeden telefon do władz w sprawie sąsiada „wykazującego objawy choroby” mógł oznaczać przymusową dwutygodniową kwarantannę w szpitalu zakaźnym. SARS przeminął, ale przyszły igrzyska.

Peng Ding, mieszkający w osiedlu niezależny publicysta i dysydent, zajął kiedyś w organizowanym przez komitet konkursie brydżowym drugie miejsce. Na tym kończą się jego miłe skojarzenia z tą instytucją. Gdy w zeszłym roku został przez bezpiekę poddany aresztowi domowemu, komitet sąsiedzki wspierał osiłków przysłanych do pilnowania jego drzwi. W razie potrzeby – dzwoniąc do komitetu – władza może w każdej chwili się dowiedzieć, czy jest w domu, kto go odwiedza.

– To współczesna wersja maoistowskiej wojny ludowej. Ci ludzie to oczy i uszy władzy, jej bezwolni słudzy – mówi Peng. Jego zdaniem dawno niewidziana na taką skalę mobilizacja ochotników do pilnowania każdego zakamarka w 15-milionowym mieście to próba zastraszenia tych, którzy myślą inaczej.

Obcokrajowcom trudno zaakceptować styl pracy ochotniczek.

– Parę starszych kobiet stale ma mnie na oku. Raz, gdy przez kilka dni mieszkali u mnie znajomi, zaczęły nachodzić mnie w moim własnym mieszkaniu i wypytywać: kto to, dlaczego? – denerwuje się mieszkająca w osiedlu Koreanka.

Ale większość mieszkańców nie ma takich zastrzeżeń.

– Trzeba docenić to, co robią te kobiety. Przecież wszystkim zależy, żeby w osiedlu był spokój i miła atmosfera – mówi młoda dziewczyna, którą pytam o pracę komitetu.

Teoretycznie komitety wyłaniane są demokratycznie przez mieszkańców i nie podlegają rządowi. Ale dyżurna w biurze komitetu przyznaje, że jego działalność finansowana jest przez władze dzielnicy. Po czym milknie, wyjaśniwszy, że „zabroniono jej rozmawiać z zagranicznymi dziennikarzami”. Odsyła mnie do urzędu dzielnicy.

– To jakieś nieporozumienie. Nikomu nie zabroniliśmy rozmawiać, zresztą nie mamy takiego prawa – zapewnia wicesekretarz lokalnej organizacji partyjnej pani Zheng Huiqin. W Chinach władze rządowe i partyjne zrośnięte są w jedno, więc nie staram się dociekać, dlaczego pani Zheng wypowiada się w imieniu instytucji państwowej. Pani Zheng postanawia mi pomóc. Udaje się ze mną do siedziby komitetu przy Wanshoulu Numer 15. Tym razem jego przedstawicielki są bardziej skore do rozmowy. Opowiadają o codziennej pracy polegającej między innymi na rozstrzyganiu sporów sąsiedzkich i konfliktów małżeńskich. I o wysiłkach, jakie podjęto na czas igrzysk, by zapewnić ich spokojny przebieg.

– To bardzo spokojna okolica, ale ostrożności nigdy za wiele – dodaje sekretarz Zheng.

Gdy pytam panią Tang, jakich właściwie niebezpieczeństw można się spodziewać na jej odcinku, wzrusza ramionami. Po chwili jednak pochyla się do mnie i ścisza głos.

- Ci z Falun Gong mogą próbować rozlepić na ścianach jakieś plakaty – wyjaśnia szeptem. Przed miesiącem pani Tang i jej koleżanki przeszły próbę generalną. Na sygnał, że „dzieje się coś niebezpiecznego”, miały jak najszybciej powiadomić najbliższego policjanta.

– Zdążyłyśmy w czasie krótszym niż trzy minuty – chwali się pani Tang. Wróg nie ma szans.

65-letnia Tang Liqin przesiaduje od trzech tygodni z dwiema sąsiadkami na stołeczku przy ogrodzeniu osiedla Wanshoulu Numer 15 w Pekinie. Upał czy deszcz, popołudniowy smog czy poranny chłód, pilnują spokoju.

– Od tej bramy aż do tamtego rogu – wyjaśnia pani Tang. Ich trudna misja dobiega końca: przez ten czas, gdy na zmianę z dwiema innymi ochotniczymi trójkami sąsiedzkimi pilnowały tego odcinka, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1027
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023