Za faworytkę dzisiejszych wyborów prezydenckich na Słowacji uchodzi Zuzana Čaputová, liberalno-lewicowa polityk, o której jeszcze półtora roku temu prawie nikt nie słyszał. Okazała się najsilniejszym z kandydatów obozu Anty-Smer.
I ma poparcie nie tylko partii, której jest wiceszefową (Postępowa Słowacja), ale i kilku innych opozycyjnych. Smer wystawił przeciw niej doświadczonego dyplomatę, od dziesięciu lat komisarza unijnego Maroša Šefčoviča.
Z PREZYDENTA PREMIER?
W wyborach nie startuje obecny prezydent Andrej Kiska, choć, jak uważa wielu analityków, miałby dużą szansę wywalczyć reelekcję już w pierwszej turze. Był najbardziej prominentnym krytykiem dotychczasowego systemu w czasach wielkich antyrządowych demonstracji, które przetoczyły się przez Słowację po zabójstwie reportera Jána Kuciaka, ujawniającego korupcję i podejrzane powiązania polityków, biznesmenów i przestępców.
Kiska nie zgłosił się jednak do wyborów, początkowo tłumaczył, że chce się poświęcić życiu rodzinnemu. I sugerował, że po zabiciu dziennikarza obnażającego stan elit konieczne jest nowe polityczne rozdanie. Teraz można przypuszczać, że woli twardą politykę niż ograniczający się do reprezentacji i celebrowania urząd prezydenta. Prawdopodobnie myśli o stanowisku premiera. Wybory parlamentarne są w przyszłym roku, najpóźniej w marcu.
- Prezydent Kiska założy w kwietniu nową partię, centrową. Nie wiem, czy wchłonie ona ugrupowania z opozycji czy raczej część ich liderów – mówi „Rzeczpospolitej” František Mikloško, niegdyś katolicki dysydent, który został przewodniczącym parlamentu w Bratysławie po upadku komunizmu, ale jeszcze przed rozpadem Czechosłowacji (1990-1992). Teraz, ten 72-letni konserwatysta, kandyduje na prezydenta jako niezależny.