Polska musi szybko zmienić kurs w gospodarce odpadami i nie skupiać się tylko na spalarniach śmieci. Wszystkiego nie będzie można spalić. Już dziś nasz kraj powinien zacząć promować, wspierać, wręcz forsować technologie pozwalające zwiększyć recykling odpadów komunalnych. W przeciwnym razie nie spełnimy norm, które Komisja Europejska zamierza zaostrzyć.
Powodem do tego, by już teraz rząd i gminy naciskały na to, by jak najwięcej śmieci dobrze segregować i jak najwięcej kierować do recyklingu, jest przedstawiony przez Komisję Europejską pakiet dotyczący gospodarki o obiegu zamkniętym. Znalazł się w nim projekt zmiany dyrektywy o odpadach. Zgodnie z nim 65 proc. odpadów komunalnych ma trafiać do recyklingu. Tylko 10 proc. śmieci z naszych domów będzie mogło trafić na składowiska. Pozostałą część trzeba będzie odzyskać i wykorzystać np. energetycznie, a część biodegradowalną przerobić na nawóz.
Michał Paca, prezes spółki Ziemia Polska, która zajmuje się przetwarzaniem odpadów biodegradowalnych na nawóz, uważa, że cele KE są bardzo ambitne. Jego zdaniem przy takim podejściu Komisji do gospodarki odpadami nie ma już miejsca na spalarnie odpadów i instalacje do mechaniczno-biologocznego przetwarzania (MBP). A na nich miał się opierać nasz system gospodarki odpadami, co według Michała Pacy było krótkowzroczną polityką.
– W 2030 r. żadna z takich instalacji jak spalarnie nie będzie w stanie realizować nowych celów wskazanych przez KE – uważa Michał Paca.
Część spalarni, które właśnie się otwierają, jest za duża na potrzeby regionów, w których powstały. Dlatego należy przemyśleć kolejne takie projekty. Tym bardziej że do spełnienia wymogu kierowania do recyklingu 65 proc. odpadów komunalnych jeszcze nam daleko. W Polsce recyklingowi poddaje się 21 proc. śmieci z naszych domów.