"Pamiętniki" nie mają ekshibicyjnego klimatu jej figuralnych przedstawień. To kilkanaście wyciszonych kolorystycznie, prawie abstrakcyjnych płócien, pokazanych w towarzystwie zdjęć, dokumentów i rzeźby. Wszystko tworzy wysmakowaną całość, w swej elegancji typową dla Bogackiej. Kto chce poznać genezę poszczególnych eksponatów, znajdzie klucz w postaci kuratorskich komentarzy na ścianie obok prac.
Dla mnie bardziej fascynująca jest obserwacja rozwoju Agaty Bogackiej. Ma talent, charyzmę, inteligencję. Nie eksploatuje w kółko jednego pomysłu; zmienia się niespiesznie, we własnym tempie, w zgodzie ze sobą.
Zmiana, jaka zaszła od czasu wystawy "Ja krwawię!" w Zamku Ujazdowskim (2003) a obiektami przedstawionymi w Zachęcie zrazu może szokować. Ale rewolucja dokonała się głównie w formie dzieł. Tak naprawdę Bogacka nadal ostrożnie dotyka świata zewnętrznego, szukając oparcia w tym, co jej własne. Więc – rodzina, nietuzinkowa, od kilku pokoleń związana ze sztuką. Jasne, że inspiracje znajduje też w innych sferach bytu, lecz przetrawia je po swojemu.
Najstarsze z eksponowanych w Zachęcie płócien z serii "Mirroring" (2008) powstały w bawarskim miasteczku Bad Tölz znanym z leczniczych wód, gdzie w czasie wojny założono szkołę oficerską SS. Podobno Bogacka odwołuje się do historii, a także wizualnej i dźwiękowej (!) specyfiki miejsca.