Premier Tusk stwierdził, że Roman Giertych jest skutecznym adwokatem. Nie wygląda żeby pozew te słowa potwierdzał. I nie o to tu chyba chodzi. Raczej wygląda na to, że Roman Giertych rozpaczliwie chciał wrócić do życia publicznego.

Żakowski pisze o tezie, którą przedstawił publicysta Tomasz Wołek:

Zdziwiło mnie, że Michała Tuska reprezentuje właśnie Giertych. Upolityczniało to sprawę. Jeżeli Michał Tusk miał do mediów pretensje to ja na jego miejscu nie szukałbym adwokata, który usuwał z listy podręczników kanon literatury, kazał chodzić dzieciom w mundurkach, tworzył Młodzież Wszechpolską. Od początku nie sądziłem, żeby to premier zasugerował synowi wybór Romana Giertycha. Gdyby to premier zdecydował o wyborze tego adwokata, znaczyło by to, że zaprasza pana Giertycha do gry w jednej drużynie. A to mi do Donalda Tuska nie pasowało.

I dodaje:

Ale coraz bardziej skłaniam się do takiej tezy, którą przedstawił redaktor Tomasz Wołek, że zatrudnienie Giertycha, było przemyślanym ruchem. Nie mówi się już o Amber Gold, o Donaldzie Tusku, o Michale Tusku tylko o... Romanie Giertychu. Udało się skutecznie przekierować uwagę opinii publicznej. Tego żaden inny adwokat, poza Giertychem, nie byłby w stanie zapewnić. Jeśli intencja była taka, jak przypuszcza Wołek, to manewr się udał.