Reklama

Mafiosi z szerokim gestem

Współczesna polska mafia nosi garnitury i siedzi w biurowcach, gdzie pod przykrywką legalnych firm zarządza handlem narkotykami - mówi Artur Górski, historyk, dziennikarz miesięcznika „Focus Śledczy”

Publikacja: 21.08.2012 00:11

Rz: W Polsce podobno odżywa mafia. Jej członkowie organizują duże spotkania. Czy takie zjazdy mają swoje rytuały?

Artur Górski:

Współczesna polska mafia nosi garnitury i siedzi w biurowcach, gdzie pod przykrywką legalnych firm zarządza handlem narkotykami. Nie sądzę, by taka mafia wymagała rytualnych spotkań.

Gdzie powstała pierwsza mafia?

Na Sycylii. Z tym że wywodząca się stamtąd Cosa Nostra nie byłaby organizacją tak potężną, gdyby nie jej ekspansja w Stanach Zjednoczonych. Sycylijczycy są bardzo przywiązani do instytucji rodziny (rozumianej szerzej niż krąg osób o wspólnych więzach krwi), i jeśli organizują coś naprawdę dużego, szczególnie jeśli jest to wymierzone w instytucje prawa, to w oparciu o strukturę „rodzinną".

Reklama
Reklama

Gdzie jest ojciec chrzestny...

Też. Ale etos „rodziny" został trochę błędnie wykreowany przez literaturę i kino. Na przykład celebrowanie przyjęcia do „rodziny", które widzimy w filmach, było gestem niewiele znaczącym, choć oczywiście motywującym.

Mafiosi przestrzegali oczywiście omerty.

To najświętsze prawo, a raczej zmowa mafii. Zabrania ona ujawniania policji informacji o sprawach mafii. Za złamanie omerty, czyli zdradę, była tylko jedna kara – śmierć.

Czy gangsterzy mieli przesądy?

Wierzyli, że w źrenicach ofiary zostaje utrwalony ostatni obraz z życia, dlatego oddawali dodatkowe strzały w oczodoły. Złą sławą wśród karciarzy cieszył się as pik. Giuseppe Masseria z Nowego Jorku, czekając w restauracji na spotkanie z „Luckym" Luciano, bawił się kartami. Gdy zjawili się mordercy, trzymał w ręku tę kartę. W Chicago mafiosi bali się „klątwy zielonego krzesła". Takie krzesło stało w biurze policji i przesłuchiwano na nim gangsterów. Podobno z 57 przesłu- chiwanych zginęło w niedługim czasie 56. Szczerze mówiąc, nie ma się co dziwić, bo oni się wzajemnie eliminowali.

Reklama
Reklama

Ale podobno mieli też gest. Po co im to było?

Dla poparcia społecznego. Frank Costello z Nowego Jorku, prawa ręka „Lucky'ego" Luciano, wspierał Armię Zbawienia. Rodzina Marcello rządząca Nowym Orleanem finansowała skautów. Większość gangsterów pochodzenia włoskiego uważała się za katolików i mniej lub bardziej dyskretnie wspierała Kościół. Sam Giancana z Chicago regularnie bywał na nabożeństwach i rzucał na tacę banknoty 100-dolarowe.

—rozmawiał Rafał Mierzejewski

Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Hołd lenny prezydenta Nawrockiego
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jak Tusk i Kaczyński stali się zakładnikami Mentzena i Bosaka
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Narada Tuska i Nawrockiego przed spotkaniem z Trumpem w cieniu Westerplatte
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki potwierdził na Radzie Gabinetowej, jaki jest jego główny cel
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Panie Prezydencie, naprawdę wytyka Pan Ukraińcom leczenie dzieci z rakiem?
Reklama
Reklama