To była wyłącznie debata o stanie polskiego parlamentaryzmu. Stado grafomanów, którzy nie są zdolni do jakiejkolwiek myśli, zadających powtarzające się pytania. Żałosne. To był jeden wielki krzyk: ograniczcie ten Sejm przynajmniej do 150 posłów. I nikomu nie zrobi to żadnej różnicy.
I dodał:
Ta debata była ukłonem w stronę obywateli. Jak spojrzeć, jak ta Polska wygląda, to można powiedzieć, że Polacy sobie nieprawdopodobnie dobrze dają radę. Jeśli nie wbrew, to mimo państwa. Dzisiejsza Polska to kraj bałaganu, nieodpowiedzialności, braku wystarczającej gorliwości.
Lis przypomina o innej sprawie:
Dla mnie ta debata była jakimś echem albo dalszym ciągiem raportu komisji Millera o katastrofie smoleńskiej. Wiem, że temat jest doskonale inny, ale to ta sama opowieść. O bałaganie, nieodpowiedzialności...