Co mnie najbardziej szokuje – kompletny brak szacunku dla strony przeciwnej (z punktu widzenia pana Zdorta), czyli dla kobiet. Przedstawienie w tak drastyczny sposób stricte męskiego punktu widzenia, nie przyczynia się do osiągnięcia porozumienia, nie buduje, a wyłącznie dzieli i jątrzy. Czy o to chodzi?
Poniedziałkowa akcja kobiet może być postrzegana jako wyraz przejmującego wołania o wsparcie. Wsparcie w walce o codzienną obecność ojców w wychowaniu dzieci, w walce o alimenty, w walce o 500+ dla matek samotnych wychowujących „tylko" jedno dziecko niepełnosprawne. Wsparcie w walce z przemocą w rodzinie.
Takiego wsparcia oczekujemy od mężczyzn działających w sferze publicznej – polityków, posłów, profesorów (którzy dopiero po wykonaniu setek aborcji widzą jej „szkodliwość"), księży i dziennikarzy, których „pole rażenia" jest ogromne – szkoda, że wykorzystują je w niegodny sposób.
Czy – jako redakcja odpowiedzialna i prorodzinna – nie powinniście Państwo apelować o tzw. klauzulę sumienia dla wszystkich ojców? Tłumacząc im, że to oni są – w najlepszym wypadku współodpowiedzialni, a często stuprocentowo odpowiedzialni – za decyzję kobiety o aborcji. Bo została ze swoim (!?) problemem sama. I ich męskie sumienie jest na równi obciążone, choć przeważnie nie mają i nie chcą mieć tej świadomości.
Zastanawiam się, ilu księży pyta pobożnych panów w czasie spowiedzi, czy przypadkiem swoją nonszalancką postawą nie przyczynili się lub wręcz nie spowodowali śmierci swojego dziecka? Bo pytania o aborcję u kobiet są na porządku dziennym.