Mamy małżeństwo A, które razem pracuje w branży B, ale dla firm konkurencyjnych. Albo – w innej sytuacji – dwóch handlowców, którzy znają się prywatnie i regularnie grają razem w piłkę nożną, ale jednocześnie pracują w konkurencyjnych firmach... Na ile przejrzyste jest to z punktu widzenia zmów cenowych? Odpowiedzi dostarczy program compliance.
Jeszcze niedawno pojęcie „compliance" i postać compliance oficera, czy też mówiąc po polsku – oficera ds. zgodności, wywoływały zdziwienie i ironiczny uśmiech. Szczególnie pracownicy działów sprzedaży zdawali się myśleć, że na wzór zachodnich spółek powstaje u nas moda na nowe zbędne stanowisko. Jego utworzenie będzie oznaczać dodatkowe koszty, zwiększy ilość generowanych dokumentów, wydłuży procesy decyzyjne, negatywnie wpłynie na relacje handlowe z klientami i obniży sprzedaż oferowanych przez firmę produktów czy też usług.
Warto się więc zastanowić, czy ten wizerunek compliance ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Jeśli tak, to dlaczego przedsiębiorcy (zwłaszcza ci o międzynarodowym zasięgu) coraz częściej tworzą struktury compliance w swojej organizacji, skoro słownikowa definicja przedsiębiorcy oznacza podmiot, który prowadzi działalność ukierunkowaną na zysk? Może więc compliance wcale nie generuje dodatkowych kosztów, wręcz przeciwnie, jest dla przedsiębiorcy swoistą wartością dodaną? Wiele firm przekonało się bowiem na własnej skórze, ile można stracić (i nie chodzi wyłącznie o straty czysto finansowe), działając w sposób niezgodny z compliance.
Co kosztuje najwięcej
Compliance oficerowie zajmują się najczęściej regułami, których naruszenie może kosztować przedsiębiorcę najwięcej. Tradycyjnie odpowiadają więc za przeciwdziałanie praktykom korupcyjnym, często także za prewencję antykartelową oraz za przeciwdziałanie praniu brudnych pieniędzy.
Przypomnijmy, że niektóre firmy zachodnie musiały słono zapłacić za działania o charakterze korupcyjnym. Jeśli spojrzymy na potencjalne konsekwencje naruszeń przepisów antykartelowych, to są one jeszcze bardziej widoczne. Przykładowo, przedsiębiorca może zostać ukarany w postępowaniu antymonopolowym karą w wysokości 10 proc. jego przychodu za poprzedni rok rozliczeniowy, przy czym sposób wyliczenia tej kary może być bardzo bolesny i w skrajnym przypadku objąć całą grupę kapitałową (wtedy wskazane 10 proc. będzie liczone od przychodu grupy).