Jonny Daniels: My, Żydzi, jesteśmy wdzięczni polskim rządom

W kwestii pamięci o Żydach i Zagładzie polski rząd robi wszystko i jeszcze wiele ponad to. Za utrzymanie dawnych obozów koncentracyjnych powinny płacić Niemcy – mówi Michałowi Szułdrzyńskiemu Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths.

Aktualizacja: 22.02.2020 07:01 Publikacja: 21.02.2020 10:00

Władimir Putin i Beniamin Netanjahu w Yad Vashem, podczas obchodów rocznicy wyzwolenia Auschwitz, na

Władimir Putin i Beniamin Netanjahu w Yad Vashem, podczas obchodów rocznicy wyzwolenia Auschwitz, na które nie przyjechał Andrzej Duda. – Ostatecznie rezultat dla Polski jest znakomity – przekonuje Jonny Daniels

Foto: Heidi Levine/AP/east news

Plus Minus: Sześć lat temu przyjechał pan do Polski i został tu na stałe. Warto było?

Tak, po raz pierwszy przyjechałem tu sześć i pół roku temu. Pierwszą ważną rzecz dla mojej fundacji zrobiłem w styczniu 2014 roku. To była wspaniała przygoda, wiele się tu nauczyłem. Naprawdę jestem z tego szczęśliwy.

Jakie pierwsze wrażenie zrobiła na panu Polska?

Pierwszy wieczór spędziłem w Krakowie. Podszedłem do recepcjonistów w hotelu i zapytałem: czy w tej okolicy jest bezpiecznie? Spojrzeli na mnie jak na wariata. Ale naprawdę nie czułem się pewnie, bałem się.

Dlaczego?

Dorastałem, słuchając nieprzyjemnych historii o Polsce. Wysłuchiwałem opowieści o tym, jak źli Polacy byli w przeszłości. Ale gdy zacząłem tu przebywać, wrażenie zmieniło się całkowicie. Po kilku pobytach w Polsce poczułem się naprawdę bezpiecznie. I uprzedzenie minęło.

Gdzie tkwi źródło tego uprzedzenia do Polski?

To temat rzeka, ale ogólne nastawienie międzynarodowej żydowskiej społeczności do Polski jest raczej negatywne. Musi się ono zmienić, bo opiera się na historycznych nieścisłościach. Niedawno spotkałem byłego, ważnego członka instytutu Yad Vashem. Zapytałem: dlaczego Żydzi tak nie lubią Polaków? Usłyszałem: „wiesz, były tam obozy...". Powiedziałem: tak, ale nie z ich winy!

Spójrzmy też na prof. Elie Wiesela, cześć jego pamięci. Był najbardziej wpływową postacią wśród ocalałych w Stanach Zjednoczonych. Jego postawa wobec Polski była bardzo negatywna. Powiedział mi: „Jonny, obozy zagłady nieprzypadkowo powstały w Polsce". To mnie zszokowało, przecież to historyczny absurd. Polacy byli w tych obozach mordowani, jeszcze zanim uśmiercano w nich Żydów. Profesor dorastał w Rumunii. Jego jedyne doświadczenie z Polską pochodziło z czasów, gdy była pod nazistowska okupacją. Myślę, że stąd poczucie bólu i złości, które wiązało się z Polską, fizyczna obecność w tym kraju w takich warunkach była traumatycznym przeżyciem. Podobne postawy wciąż można spotkać wśród Żydów.

Poza tym większość obozów zagłady w Niemczech nie jest dostępna dla zwiedzających. W Mauthausen-Gusen nie da się zobaczyć wiele. Jeśli ktoś chce zmierzyć się z doświadczeniem Holokaustu, przyjeżdża do Polski. Myślę, że w dużej mierze tutaj tkwi źródło wrogości. Warto zrozumieć coś innego. Ta wrogość jest nieuzasadniona. Owszem, był w Polsce antysemityzm przed wojną. Dziś także. Amerykańscy Żydzi powiedzą: „Jonny, Żydzi byli mordowani w Polsce przed wojną. Takie rzeczy się działy!". Odpowiadam im: ale w Ameryce są mordowani dzisiaj! Ostatnio doszło do pogromów, szaleńcy wchodzili do synagog z maczetami.

W Nowym Jorku podczas ostatniej Chanuki nożownik zaatakował wiernych w domu rabina.

Ale nikt nie krzyczy, że Ameryka jest antysemicka. Antysemityzm przed wojną był i jest. Ale nie w takim stopniu, w jakim sobie wyobrażamy. Przecież nie bez powodu tak wielu Żydów żyło w Polsce w spokoju i w harmonii. Moja rodzina tu żyła, wiele o niej nie wiem, bo zginęli wszyscy poza moim pradziadkiem. Rozmawiałem z wieloma osobami na ten temat. Edward Mosberg nie przypomina sobie przykładów rosnącego polskiego antysemityzmu.

Jakie jeszcze funkcjonują stereotypy o Polsce i Polakach? Czy rzeczywistość je zweryfikowała?

Ten o polskim antysemityzmie przeważał. Bałem się o swoje bezpieczeństwo, choć umiem się obronić. Moja opinia o Polakach była negatywna, ale się zmieniła, bo znakomita większość osób była naprawdę uprzejma. Żartowałem z rodziną o tym, że od Polaków nauczyłem się więcej manier niż w Wielkiej Brytanii. Tutaj przepuszcza się kobiety w drzwiach, układa sztućce na talerzu w sposób, który oznacza skończenie posiłku. W Anglii to już niemal zanikło.

Czy opinia o Polsce dziś jest inna niż sześć lat temu?

Na pewno znacznie się zmieniła. Ludzie mają więcej zrozumienia dla tego, co Polska przeszła podczas Holokaustu i II wojny światowej. Sześć lat temu polska strona wraz z Knesetem pracowała nad wspólnym stanowiskiem w sprawie terminologii dotyczącej niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych w okupowanej Polsce, aby błędy się nie powtórzyły. Organizowałem tę delegację. Nic nie wypracowano, ludzie w ogóle nie rozumieli, o czym mówimy. Dziś rozumieją wszyscy. Także dzięki ustawie o IPN i naciskowi obecnego rządu w tej kwestii. Zmienia się spojrzenie na polską historię, w Polsce jest też coraz więcej turystów z Izraela. W warszawskich hotelach można oglądać izraelską telewizję. Sześć lat temu tak nie było. Widzę, że więź między naszymi krajami się zacieśnia. Na politycznym poziomie jest to oczywiście bardziej problematyczne i chwiejne.

Widzi pan raczej progres czy regres w relacjach polsko-żydowskich?

Jeszcze sześć lat temu czułem, że moja działalność nie jest tu szczególnie mile widziana. Ale zrozumiałem, że mam tu swoją rolę do odegrania. Politycznie mój głos różnił się od tego, który prezentowały inne organizacje. Mówiąc wprost, mam raczej centroprawicowe poglądy. Jak dotąd większość organizacji w tym obszarze było mocno lewicowych, z rodowodem komunistycznym. Wtedy polsko-żydowskie relacje rzekomo układały się bez problemów. To nieprawda. Wiele tzw. organizacji na rzecz dialogu po prostu organizowało wycieczki do Tel Awiwu dla elit z Warszawy, żeby ich uczestnicy zjedli kolację w modnej restauracji. To nonsens. Z drugiej strony były żydowskie festiwale z klezmerską muzyką, tradycyjnymi żydowskimi strojami i tańcem. Bez urazy, to ciekawe wydarzenia, ale niczego nie zmieniają. Temat „polskich obozów" wisiał w powietrzu, ale nikt go nie poruszał. Mógł wybuchnąć w każdej chwili. To musiało się stać, żebyśmy o naszych relacjach zaczęli mówić na poważnie. Myślę, że nastąpiła poprawa w stosunkach między Polską a Izraelem i już w znacznie większym stopniu opierają się one na prawdzie, a nie historycznym nonsensie.

Czy postawa statystycznego Polaka wobec Żydów się zmieniła?

Mam wielkie szczęście, że razem z moją fundacją podróżuję po całej Polsce. Dużo rozmawiam z ludźmi. Większość jest bardzo otwarta i uprzejma. Po obu stronach jest wiele stereotypów, ale nie mam poczucia, że w znaczący sposób przysparzają one problemów.

Niestety, widać jednak więcej mowy nienawiści i obarczania Żydów winą. Konfederacja zbudowała na tym swój polityczny kapitał. I nie sądzę, by to było możliwe sześć lat temu. Mimo to wolę, gdy ktoś wypowiada swój rasistowski pogląd, niż gdy dusi go w środku. Przynajmniej widzę, z kim mam do czynienia. Tego gniewu, który napędza takie partie jak Konfederacja, jest wiele. I PiS również nie zrobił wystarczająco, by z nim walczyć. Nie wydaje mi się jednak, żeby ta sytuacja była dużo gorsza niż kiedyś. Po prostu ludzie otwarcie wyrażają swoje poglądy.

Konfederacja twierdzi, że nie jest antysemicka, tylko chce obronić przed roszczeniami żydowskimi polską własność. Dlaczego problem restytucji mienia jest tak ważny w tych relacjach?

Nie jest. O problemie restytucji mienia dowiedziałem się, słysząc od znajomych historie o dawnej własności dziadków i pradziadków. Ale praktycznie nie ma szans, by odzyskać ją na drodze sądowej. Są tacy, którzy dochodzili tego w sądzie i zbili na tym fortunę, ale w bardzo zły sposób. Nie tykam tego tematu.

Ale restytucja mienia jest problemem w tak dużym stopniu dla Żydów, jak i dla Polaków. Gdyby sądy w Polsce przeszły reformę, byłoby łatwiej o tym rozmawiać. Wiele polskich rodzin także utraciło domy wraz ze zmianą granic w XX wieku. Nigdy nie słyszałem jednak, by restytucja mienia była problemem w relacjach między Polską a Izraelem. Uważam, że dotyczy raczej pewnej części amerykańskich Żydów, dla których może być okazją do wzbogacenia się. Ich siła polityczna nie jest wielka, to małe grupy interesów. Polska jest ważniejsza dla Stanów Zjednoczonych niż kwestia restytucji mienia. To dlatego dyskusja wokół ustawy 447 jest nonsensem, masową teorią spiskową. Nikt o tym nie mówi. Nie ma dotyczących tej kwestii ustaw złożonych w Kongresie. To tylko strach podsycany przez Konfederację, wzbudzany u osób, które nie mają szerokiej wiedzy na ten temat. A strach jest motorem decyzji wyborczych. Myślą: przestrasz ich, powiedz, że zachłanni Żydzi przyjdą po twoją własność. To się nigdy nie stanie. Jedyne ciało polityczne, które na poważnie mogłoby żądać restytucji mienia, to państwo Izrael. A ono na ten temat nie mówi, bo to go nie zajmuje. Jest to zbyt śliska kwestia.

Znam ludzi w zarządach organizacji, którzy robią miliony na fałszywych żądaniach odzyskania mienia. Odwiedziłem niedawno Dobrzyń nad Wisłą, stamtąd pochodzi moja rodzina. Dowiedziałem się, że ktoś zgłosił roszczenie do synagogi. Zapytałem: kto? I na jakiej podstawie? Nie wiedziałem nawet, czy ktoś miał do tego prawo, bo, przecież cała społeczność zginęła.

Polska troszczy się o pozostałości byłych obozów zagłady, częściowo utrzymuje muzeum Polin. Przeznacza pieniądze na fundację, która właśnie odnowiła cmentarz żydowski na warszawskiej Woli. Czy polski rząd robi wystarczająco dużo, by dbać o pamięć?

Po całej grze, która miała miejsce wokół ostatnich obchodów w Yad Vashem, kiedy prezydent Duda nie został poproszony o wystąpienie, muszę podkreślić ważną rzecz. Jako Żydzi jesteśmy bardzo wdzięczni polskim rządom w ogóle. Tym od 1989 roku i wcześniejszym. Większość obozów koncentracyjnych, które były poza Polską, nie jest dostępna do zwiedzania. Polska próbuje odkupić teren po dawnym obozie Mauthausen-Gusen. Także dlatego, że część zabudowań na terenie dawnego obozu KL Gusen zamieniono w domy mieszkalne. Tylko te obozy, które powstały w okupowanej Polsce, zostały zachowane. Złości mnie, że Polska płaci za ich utrzymanie. Fundacja Auschwitz-Birkenau robi wspaniałą rzecz, ale nie powinna istnieć. Jej działanie w stu procentach powinno być finansowane przez niemiecki rząd. Teraz mówi się o reparacjach, jakich Polska miałaby żądać od Niemiec. Zacznijcie od obozów. Muzeum w Sobiborze przechodzi renowację. Niemcy nie powinni odmówić, gdyby za powstanie tego muzeum wystawiono im rachunek.

Na terenie niemieckiego obozu w Płaszowie działy się okrutne rzeczy. Dziś ludzie przechodzą tam przez park z psami, urządzają pikniki. Nieważne, świadomie czy nie. Byłoby inaczej, gdyby teren został ogrodzony, ale to by kosztowało. W kwestii pamięci o Żydach i Zagładzie polski rząd robi wszystko i jeszcze wiele ponad to.

Burmistrz Londynu Sadiq Khan przekazał ostatnio 300 tys. funtów fundacji Auschwitz, bo uznał, że Polska przepisuje historię na nowo. Jak pan to ocenia?

To fatalny błąd. Zbliżają się wybory na burmistrza Londynu. Khan jest w trudnej sytuacji, bo szef jego partii Jeremy Corbyn to antysemita. Wybrał więc najprostszy sposób, by się od niego zdystansować i przymilić do Żydów – przesłać pieniądze na ważny cel. Niestety, postąpił głupio, jednocześnie atakując Polskę. Stracił też szansę, by dostać głosy od Polaków w Londynie. Wplątanie rewizjonizmu do tej sprawy było absurdem. Szczególnie w kontekście linii, którą obecnie przyjmuje Władimir Putin, czyli obwiniania Polski o współudział w wywołaniu II wojny światowej. Można dyskutować o tym, czy Polska przepisuje historię na nowo, ale nie można ustawiać jej w jednym szeregu z Rosją. To nieprawdopodobne.

Jednak w tym samym czasie prasa w Izraelu pisze o wybielaniu polskiej historii przez nasz rząd.

Zaskakuje mnie to, ale podam przykład. Jakiś czas temu rozmawiałem z Mordechaiem Paldielem, byłym dyrektorem wydziału w Yad Vashem poświęconego Sprawiedliwym wśród Narodów Świata. Podał mi statystykę. Gdy Żydzi wrócili po wojnie do Polski, żeby odzyskać swoją własność, co najmniej dwa tysiące z nich zginęło z rąk Polaków. Nie umiem podać źródła tej informacji. Jest to straszliwa liczba, ale spójrzmy na skalę. Fakt, że było dwa tysiące złych ludzi nie świadczy o polskim społeczeństwie w tamtym okresie. W każdym społeczeństwie są złoczyńcy, gwałciciele i idioci.

Wojna demoralizuje ludzi...

...stracili rodziny, są przerażeni, nie wiedzą, co jeszcze ich czeka. Podkreślam, żaden z tych Żydów nie powinien zginąć. Ale trzeba rozpatrywać tę statystykę w kontekście wojny. Poziom wrogości i negatywnych emocji wokół tego tematu nie przystaje do faktów historycznych.

Polskę krytykowano za ustawę o IPN. Odczytano ją jako zakaz wspominania o złych czynach popełnianych przez Polaków.

Bo ona została opacznie zrozumiana. Ale też była źle napisana. Z prawnego punktu widzenia wszystko było z nią nie tak. Ale celem polskiego rządu nie było wymazywanie prawdy o Polakach, którzy dokonali tych zbrodni. To także symptomatyczne dla tego rządu. Nie podejmuje się żadnej próby przedyskutowania tematu na forum międzynarodowym przed podjęciem jakiegoś działania.

Wcześniej powiedział pan, że polski rząd mógł zrobić więcej, by walczyć z hasłami głoszonymi przez Konfederację. Co konkretnie mogłoby to być?

Z politycznego punktu widzenia rozumiem to. PiS nie będzie podnosił takich kwestii, bo nie jest to w interesie tej partii. Ale uważam, że w demokratycznym społeczeństwie żadna mniejszość nie powinna się czuć zastraszana. Ani żydowska, ani LGBT. Kampania Konfederacji i treści na ich kontach społecznościowych składają się z nonsensów i teorii spiskowych. Polacy są wolni, nie są pod okupacją. Nie postuluję cenzury, ale rząd powinien oficjalnie sprzeciwić się mowie nienawiści. Także tej, którą sam, niestety, podsyca.

Część komentatorów uważa, że – gdyby rząd nie popełnił błędu z ustawą o IPN – sytuacja wokół obchodów w Yad Vashem byłaby dla Polski korzystniejsza. Zgadza się pan z tym?

Nie, nie byłaby. Domniemany polski antysemityzm to wytwór rosyjskiej propagandy. Mocno to podkreślam. Byłem pierwszą osobą, która publicznie i otwarcie skojarzyła osobę Mosze Kantora z Władimirem Putinem. Wahałem się, czy to zrobić. Gdy po raz pierwszy napisałem o tym w artykule miesiąc temu, miałem nieprzyjemności. Nie potrzebuję kłopotów z Rosją i wolałbym nie chodzić po Moskwie z parasolem ochronnym. Ale wystarczy spojrzeć na wiele prac naukowych na temat polskiego antysemityzmu. Centrum badań nad antysemityzmem na uniwersytecie w Tel Awiwie jest sponsorowane przez Mosze Kantora. Jeden z profesorów, o których wcześniej nie słyszałem, napisał wielki artykuł na temat tego, jak rzekomo ja promowałem polski antysemityzm. Gdyby zagłębić się w źródła dyskusji na ten temat, widać, że Rosja ma w niej swój udział. Mając to na uwadze, postawa Polski nie miała wielkiego znaczenia. Putin i tak wykorzystałby okazję, żeby się pojawić w Yad Vashem. Pod moimi wpisami jest mnóstwo trollingu, tak jak pod wpisami dziennikarzy z Izraela. Za masę z nich odpowiadają rosyjskie boty.

Putin symbolicznie zwyciężył, przemawiając na Światowym Forum Holokaustu. Później pojawiły się przeprosiny Yad Vashem za nieścisłości historyczne podczas uroczystości. Czym to skutkuje dla Polski?

Ostatecznie rezultat dla Polski jest znakomity. Dziennikarze w Izraelu żartowali, że to wydarzenie zmieniło się w Dzień Putina. Połowa liderów nawet nie chciała tam być, ale przymusiły ich do tego rosyjskie pieniądze. Rozmawiałem o tym w radiu w Izraelu. Oprócz mnie gośćmi byli pewien lewicowy dziennikarz i profesor Yehuda Bauer zajmujący się Holokaustem. Obaj mnie nie znoszą. Ale zgodzili się ze mną, że Yad Vashem jest rozgrywany, kogoś trzeba tam zwolnić. A to, jak potraktowano Polskę przy okazji obchodów 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz, było niewłaściwe. Te obchody otworzyły szansę dla Polski, żeby porozmawiać o wzajemnych stosunkach między nią a Izraelem. Dodatkowo uświadomiono sobie, że Putina i Netanjahu łączą osobliwe relacje.

Czy można powiedzieć, że tragedia Holokaustu została politycznie wykorzystana w Yad Vashem?

Bez dwóch zdań. Jeśli jakakolwiek organizacja popełniłaby taki błąd, podniósłby się krzyk, że to antysemici i rewizjoniści. To nie tylko upolityczniona kwestia. Wciąż powtarzam, że jako młode pokolenie nosimy ogromny ciężar. Ocalałych z Zagłady żyje wśród nas coraz mniej. Negacjonizm Holokaustu rośnie w siłę z każdym dniem. Składa się na niego coś więcej niż twierdzenia, że Holokaustu nie było, że sześć milionów Żydów nie zginęło, że nie było obozów koncentracyjnych. To także zmiana faktów. To, co stało się w Yad Vashem, było formą negacjonizmu Holokaustu. Wydarzyło się w miejscu z założenia apolitycznym.

Wróćmy do pana. Gdy wpisze się w wyszukiwarkę pańskie nazwisko, pojawia się hashtag #kimjestjonnydaniels. Pomóżmy tym, którzy się nad tym zastanawiają i odpowiedzmy na pytanie: kim jest Jonny Daniels?

Kim jestem? Odpowiadałem na to pytanie wiele razy. Jestem bardzo dumnym izraelsko-brytyjsko-polskim Żydem, który wierzy, że robi coś słusznego i dobrego. Jestem ojcem dwójki dzieci. Ni mniej, ni więcej. Co jeszcze chciałby pan wiedzieć?

Urodził się pan w Londynie...

Tak. W wieku 18 lat przeprowadziłem się do Izraela. Służyłem w tamtejszej armii przez trzy lata jako spadochroniarz. Po skończeniu służby wszedłem do polityki. Ożeniłem się. Byłem starszym doradcą deputowanego Knesetu Danny'ego Denona. Kiedyś spotkałem się z Donaldem Trumpem. Zapytał mnie o kwestię uchodźców z Iranu. Odpowiedziałem na tyle, na ile umiałem. Zapytał, ile mam lat. Gdy powiedziałem, że 24, Trump odparł: „świetnie, jesteś młody, wiele wiesz i masz wiele sukcesów". Było mi miło.

W Polsce podejście do sukcesów jest inne. Jeśli masz ładny samochód, to nie usłyszysz, że dobrze sobie radzisz, tylko „skąd go masz?". 99 proc. wrogich reakcji na mnie to tylko zazdrość. Zbudowałem fundację From The Depths sam. Miałem otrzymywać wpłaty od Żydów, chrześcijan, od ocalałych z Holokaustu. Ale to tylko zasługa ciężkiej pracy. Nie wychowałem się w bogatej rodzinie. Jako chłopiec pracowałem z ojcem w weekend na targu. Mój dziadek był taksówkarzem w Londynie. Dla mnie 16-godzinny dzień pracy to standard, śpię cztery godziny na dobę. A ponieważ nie jestem najlepszy w zbieraniu funduszy, to w dużej mierze płacę sam za taksówki, które bezpłatnie wożą w Polsce Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Mam również agencję PR-ową i to dzięki niej mogę się utrzymać. Nie siedzę w centrali bogatej fundacji i nie jeżdżę na długie wakacje. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na urlopie.

Uprzedzam kolejne pytanie: moja agencja PR-owa obsługiwała Polskie Linie Lotnicze LOT. Rolą firmy było rozwijanie departamentu komunikacji i nowych zagranicznych połączeń lotniczych. Czysty, PR-owy kontrakt, bez zaangażowania politycznego. Wielu ludzi kłamie na temat pieniędzy, które przyjęliśmy rzekomo w ramach rządowych kontraktów. Bzdura. Nie każdy pilot w LOT głosuje na PiS. Fundację zacząłem rozkręcać w 2014 roku, za poprzedniego rządu.

Niektórzy uważają, że jest pan agentem izraelskich służb. Inni, że potajemnie doradza pan polskiemu rządowi.

Owszem, jestem agentem. Agentem dobrej woli. Słyszałem już, że jestem agentem nie tylko Izraela, ale innych służb. Rosyjskich, brytyjskich albo amerykańskich. Ale jestem trochę zbyt bezpośredni jak na agenta. Agenci raczej się nie zachowują jak ja. Żadnych nie znam, ale nim nie jestem. A jeśli chodzi o drugie pytanie, to doradzam nie potajemnie, ale całkiem otwarcie. Zdarza mi się powiedzieć ludziom z rządu, że lepiej byłoby postąpić tak albo inaczej. Gdy wybuchła afera wokół ustawy o IPN, zorganizowałem wywiady izraelskich dziennikarzy z premierem, żeby polski rząd przedstawił swoją perspektywę na ten temat. Jeśli moje doświadczenia mogą pomóc, to pomagam. Co właściwie oznacza doradztwo? Nie dostawałem za to pieniędzy od polskiego rządu, ani bezpośrednio, ani pośrednio. Mam kontakty z politykami w Polsce, w Stanach Zjednoczonych, w Albanii, Gruzji, Jordanii, w Wielkiej Brytanii i Izraelu. Mam dużą sieć kontaktów, bo jestem lubiany.

A czym się zajmuje fundacja?

Jej podstawowym założeniem jest zachowanie pamięci o Holokauście. Po to, żeby pokolenie milenialsów nie zapomniało o tym, co się stało. Odwiedzałem Auschwitz

i inne miejsca zagłady z wieloma grupami. Ale uważam, że dla młodszych pokoleń opowieści osób, które przeżyły, są znacznie cenniejsze niż statystyki ofiar. To podstawowy cel fundacji, która działa także w obszarze relacji polsko-żydowskich.

W internecie można znaleźć zdjęcie, na którym nosi pan mundur Sił Obronnych Izraela. Pochodzi z czasów służby?

Tak. Nie musiałem iść do wojska, bo nie urodziłem się w Izraelu. Ale przeprowadziłem się tam z zamiarem zaciągnięcia się do armii. Mówiłem już, że jestem bardzo dumnym Żydem. Patriotą, dumnym z mojego kraju. Każdy z nas powinien służyć swojemu państwu tak jak potrafi. U nas oznacza to służbę w wojsku, ze względu na zagrożenie zewnętrzne dla Izraela. Nie wiem, co inni chcą udowodnić, wyciągając takie zdjęcie, jak to. Cóż, lubię siebie na zdjęciach... Na moim Twitterze widać, jak dużo mam selfies. Otwarcie mówię o służbie w wojsku, miałem zaszczyt być żołnierzem. I dobrze wspominam ten czas.

A gdyby ktoś zapytał, z jaką narodowością się pan identyfikuje? Brytyjczyk? Polak? Izraelczyk? Żyd?

Jestem każdym po trochu. Granice państw nie mają wielkiego znaczenia. Są stworzone przez ludzi dla celów bezpieczeństwa. Jestem żydowskim wędrowcem. Czuję silną więź z Londynem i Wielką Brytanią. Członkowie mojej rodziny zginęli, służąc brytyjskiej armii. Jeden z moich pradziadków urodził się w Australii, z tego też się cieszę. Jestem ogromnie dumny z moich polskich korzeni i polskości. Nie mówię dobrze po polsku, ale rozumiem, co mówią inni. 

—rozmawiał Michał Szułdrzyński

współpraca Marzena Tarkowska

Plus Minus: Sześć lat temu przyjechał pan do Polski i został tu na stałe. Warto było?

Tak, po raz pierwszy przyjechałem tu sześć i pół roku temu. Pierwszą ważną rzecz dla mojej fundacji zrobiłem w styczniu 2014 roku. To była wspaniała przygoda, wiele się tu nauczyłem. Naprawdę jestem z tego szczęśliwy.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy