Trzeba zacząć górnolotnie, co nie znaczy, że z przesadą: Piotr Lachmann, rocznik 1935, to postać wyjątkowa w polskiej i niemieckiej kulturze. Pisarz i tłumacz za dokonania translatorskie nagrodzony przez nowojorską Fundację im. Jurzykowskich oraz paryską „Kulturę”, poeta, artysta audiowizualny, reżyser spektakli i filmów dokumentalnych.
Dorobek ma tak bardzo zróżnicowany, że nie wiadomo, od czego zacząć opisywanie jego artystycznych intuicji. Może od tego, że jako pierwszy w Polsce wprowadził na scenę multimedia i ekrany – wówczas jeszcze telewizorów, filmowe kolaże – emitowane z magnetowidów, przede wszystkim zaś aktorską hybrydę: aktorkę współgrającą z elektronicznym sobowtórem, zawieszonym między życiem a śmiercią. Była nią Jolanta Lothe, żona i współtwórczyni wraz z Lachmannem Videoteatru Poza. Działał od 1985 r. w warszawskim Teatrze Studio, gdzie Lachmann nazywał się widżejem, czyli wizualnym didżejem, tworząc potem w mokotowskim Pałacu Szustra.