Dobiecki: 40 tysięcy dzwonnic

Przed rokiem w Assomption, święto Wniebowzięcia NMP, francuscy biskupi upominali się o chrześcijan Orientu, dla których podboje Państwa Islamskiego oznaczały zagładę lub wygnanie.

Aktualizacja: 21.08.2016 09:52 Publikacja: 18.08.2016 12:19

Dobiecki: 40 tysięcy dzwonnic

Na terenach Iraku i Syrii, gdzie byli obecni od pierwszych wieków po Chrystusie, chrześcijan już nie ma. Nikt im nie pomógł. Rok później sama sobie nie potrafi pomóc Francja. Atakowana przez dżihadystów własnego chowu dlatego, że – jak przedwyborczo twierdzi Sarkozy – jest słaba. Ewentualnie dlatego, że – według samochwalczej repliki Hollande'a – jest silna. Kościół też przedstawił swoją ocenę. 15 sierpnia kardynał Philippe Barbarin, arcybiskup Lyonu („prymas Gallów"), wezwał do modlitwy za „umęczoną Francję, która tyle wycierpiała". W jakiej intencji wiernym Najstarszej Córki Kościoła przyjdzie się modlić za rok?

Tysiąc pięćset dwadzieścia lat po chrzcie Chlodwiga nie są oni wcale wymierającym gatunkiem ani ciemną sektą, ustępującą przed światłością laickiego państwa. Przypomnieli o swej sile przed trzema laty ruchem Manif pour tous; socjaliści u władzy najwyraźniej nie spodziewali się mobilizacji miliona obrońców tradycyjnej rodziny. Katolicyzm pozostaje niezagrożony jako pierwsza religia Francji. Owszem, w latach 70. ubiegłego wieku związek z tą wiarą deklarowało ponad 80 procent Francuzów, dzisiaj jest to ok. 60 procent – ale ta wielkość od dwóch dekad nie maleje.

„Postępowe" media deformują wymowę statystyk, zamawiając w instytutach sondażowych badania na temat liczby (względnej) „katolików praktykujących". Jest oczywiście dużo niższa (kilkanaście procent), jak w każdej społeczności wyznaniowej. Francuski Kościół nie akcentuje podobnego rozróżnienia. Przeciwnie, przewodniczący konferencji biskupów abp Georges Pontier do udziału w podniosłej mszy za ojczyznę 15 sierpnia wezwał „wszystkich ochrzczonych". Dzwony biły we wszystkich kościołach. Słynne 40 tysięcy dzwonnic – znaki rozpoznawcze pejzażu Francji – to także potężne medium.

Instytut Ifop w sondażu zleconym przez „Le Monde" dowodził, że po lipcowej zbrodni „zradykalizowanych muzułmanów" w Saint-Etienne-du-Rouvray (zabójstwo księdza Jacques'a Hamela w jego kościele) wśród praktykujących katolików wyraźnie przybyło osób uznających islam za zagrożenie (45 procent). Półtora roku wcześniej, po pierwszych zamachach w Paryżu, pod taką opinią skłonnych się było podpisać mniej, bo tylko 32 procent praktykujących katolików, co było zgodne ze średnią z grupy „ogółu Francuzów". Według Ifop ta proporcja wśród „ogółu" do dziś nie uległa zmianie.

„Le Monde" omówił wyniki sondażu niby beznamiętnie, jednak nietrudno było wyczytać między wierszami przyganę za islamofobię, która nasila się rzekomo tylko wśród wyróżnionej zbiorowości ankietowanych, skądinąd uznawanej przez magazyn „Dabiq", instruktażowe pismo Państwa Islamskiego, za „krzyżowców", czyli głównego wroga islamu. Zarazem próżno szukać omówień rezultatów badań opinii muzułmanów we Francji, niekoniecznie jedynie tych „praktykujących". Powód jest prosty: takich badań nie ma. Akurat wobec tej populacji sondażownie i media ściśle stosują się do ustawowego zakazu prowadzenia jakichkolwiek statystyk według kryteriów wyznaniowych i etnicznych. W efekcie nie wiadomo nawet, jak faktycznie liczna (5 mln? 7 mln?) jest społeczność specjalnej troski, za jaką władze Francji uważają muzułmanów. Rozważają przecież nawet możliwość finansowania meczetów ze środków publicznych i patronują (MSW) Krajowej Radzie Kultu Muzułmańskiego, co trudno pogodzić z kanonem ustawy z 1905 roku o rozdziale Kościołów (wszystkich) od państwa.

Natomiast francuscy katolicy mogą liczyć ze strony władz na... solidarność. Zwykle podobne deklaracje słyszą we Francji, powiedzmy, rolnicy albo stoczniowcy, gdy grozi im pogorszenie sytuacji bytowej. Tym razem szef resortu spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve zapewnił o solidarności pielgrzymów w Lourdes. Przybył tam nie jako pątnik, lecz minister policji, której całe zastępy strzegły sanktuarium maryjnego przed śmiertelnym zagrożeniem.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Na terenach Iraku i Syrii, gdzie byli obecni od pierwszych wieków po Chrystusie, chrześcijan już nie ma. Nikt im nie pomógł. Rok później sama sobie nie potrafi pomóc Francja. Atakowana przez dżihadystów własnego chowu dlatego, że – jak przedwyborczo twierdzi Sarkozy – jest słaba. Ewentualnie dlatego, że – według samochwalczej repliki Hollande'a – jest silna. Kościół też przedstawił swoją ocenę. 15 sierpnia kardynał Philippe Barbarin, arcybiskup Lyonu („prymas Gallów"), wezwał do modlitwy za „umęczoną Francję, która tyle wycierpiała". W jakiej intencji wiernym Najstarszej Córki Kościoła przyjdzie się modlić za rok?

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Derby Mankinka - tragiczne losy piłkarza Lecha Poznań z Zambii. Zginął w katastrofie
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?