Aktualizacja: 11.05.2017 19:22 Publikacja: 12.05.2017 09:00
Gdzie w Warszawie można obejrzeć kolekcję sztuki współczesnej? Takie pytanie słyszałam wielokrotnie w dobie późnego PRL-u i tuż po ustrojowym przełomie. Odpowiedź była jedna: w Centrum Sztuki Studio.
Wejście z placu Defilad: ponury hall, szatnia i wielkie lustra odbijające rzędy wieszaków. Z tym anturażem kontrastowały plakaty, często autorstwa mistrzów gatunku. Anonsowały spektakle i wystawy. Żeby obejrzeć jedno lub drugie bądź obydwie rzeczy naraz, trzeba było pokonać dwa piętra marmurowymi schodami, wyłożonymi czerwonym chodnikiem. Klatkę schodową oświetlały monstrualne kryształowe kandelabry. W ich blasku dobrze prezentowały się obrazy dekorujące ściany. Co kilka stopni warto było przystanąć, żeby podziwiać kolejny obiekt tej szczególnej galerii. Połączenie socjalistycznego, kiczowatego wykwintu z brutalną, „inaczej estetyczną" awangardą.
„Przyszłość” Naomi Alderman jest dobrze napisana, lecz słabo pomyślana. Tym samym wkracza w obszar naiwności. Bo...
W „Pilo and the Holobook” gracze wcielają się w kosmicznego lisa odkrywcę.
Jesteśmy zbudowani z tego samego „materiału”, a jednak starzejemy się inaczej.
Oglądam raczej starsze filmy. Ostatnio puściłam córkom film „Good bye, Lenin!” i zrobił na mnie większe wrażenie...
W nowym dziele twórcy „Peaky Blinders” bohaterowie, nawet ci szlachetni, noszą w sobie mrok. Jedni nauczyli się...
Lenovo jest liderem rynku komputerów PC w Polsce. Motorola jest tu jednym z liderów rynku smartfonów.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas