Od tego czasu minęło jednak 20 długich lat. „Tekken" sporo w tym czasie stracił. Współcześni gracze chętniej sięgają po „Mortal Kombat" czy „Injustice". Obie serie rozwijają się w sposób harmonijny i gwarantują doskonałą zabawę. A najnowszy „Tekken"? To wciąż bardzo dobra gra, ale z powodu kilku nierozważnych decyzji nie wszystkim przypadnie do gustu. Najbardziej zadowoleni będą z niej ci, którzy na poprzednich odsłonach zjedli zęby. Ich nie odstraszy wysoki poziom trudności oraz banalny, mało oryginalny scenariusz.

Do wyboru dostaną ponad 30 postaci, w tym wielu znajomych sprzed lat. Szybko przekonają się, że Hwoarang czy Jin to wciąż znakomici wojownicy, których bardzo przyjemnie ogląda się na ekranie. Sam model rozgrywki niczym specjalnym ich nie zaskoczy. Po wybraniu podopiecznego trafią na trójwymiarowe areny i stoczą tam kolejne walki. Będą stosować uniki i bloki, wyprowadzać ciosy, a nawet całe ich kombinacje. Nowością są specjalne uderzenia dostępne w trybie Rage, który uaktywnia się, gdy dana postać ma już niewiele sił. Bywają ryzykowne, ale i niezwykle silne, w efekcie nieraz zadecydują o wyniku pojedynku.

Tekken 7 najlepiej się sprawdza, kiedy rywalizujemy z innym graczem. Szkoda więc, że tryb sieciowy nie został należycie dopracowany i połączenie się z przeciwnikiem wymaga sporo szczęścia. Na szczęście można też podjąć walkę na jednym ekranie. Z kolegą, synem albo choćby ukochanym kotem. Choć w tym ostatnim przypadku o zwycięstwo może być nieco zbyt łatwo...

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95