Demografowie ostrzegają, że Europa, w tym również Polska, stoją w obliczu kryzysu demograficznego. Czy to przypadkiem nie retoryka?
Sytuacja jest rzeczywiście bardzo poważna. Wystarczy spojrzeć na liczby. Podczas gdy współczynnik dzietności gwarantujący zastępowalność pokoleń to 2,15 dzieci na kobietę, średnia dla Europy to 1,36, a w niektórych krajach, jak np. w Rosji, nawet 1,17. To będzie miało ogromne konsekwencje, szczególnie dla gospodarek takich krajów. Aby podtrzymać rozwój gospodarczy, konieczny jest wzrost ludności. Jak wykazał słynny ekonomista Gary Becker, laureat Nagrody Nobla i twórca pojęcia „kapitału ludzkiego", państwa o długotrwałym ujemnym przyroście naturalnym są skazane na recesję. Powojenny rozwój gospodarczy Stanów Zjednoczonych i Europy był możliwy w dużej mierze dzięki ogromnemu wyżowi demograficznemu. Poza tym oczywistym skutkiem demograficznej implozji jest to, że nowe pokolenie po prostu nie będzie w stanie utrzymać pokolenia swych rodziców. A to grozi zapaścią systemów emerytalnych.
Co jest przyczyną tak złej sytuacji demograficznej Europy?