Groźny los Rzymu

Ze Stevem E. Smootem, prezydentem Family First Foundation rozmawia Oskar Górzyński

Publikacja: 14.01.2012 00:01

Groźny los Rzymu

Foto: Family First Foundation

Demografowie ostrzegają, że Europa, w tym również Polska, stoją w obliczu kryzysu demograficznego. Czy to przypadkiem nie retoryka?



Sytuacja jest rzeczywiście bardzo poważna. Wystarczy spojrzeć na liczby. Podczas gdy współczynnik dzietności gwarantujący zastępowalność pokoleń to 2,15 dzieci na kobietę, średnia dla Europy to 1,36, a w niektórych krajach, jak np. w Rosji, nawet 1,17. To będzie miało ogromne konsekwencje, szczególnie dla gospodarek takich krajów. Aby podtrzymać rozwój gospodarczy, konieczny jest wzrost ludności. Jak wykazał słynny ekonomista Gary Becker, laureat Nagrody Nobla i twórca pojęcia „kapitału ludzkiego", państwa o długotrwałym ujemnym przyroście naturalnym są skazane na recesję. Powojenny rozwój gospodarczy Stanów Zjednoczonych i Europy był możliwy w dużej mierze dzięki ogromnemu wyżowi demograficznemu. Poza tym oczywistym skutkiem demograficznej implozji jest to, że nowe pokolenie po prostu nie będzie w stanie utrzymać pokolenia swych rodziców. A to grozi zapaścią systemów emerytalnych.



Co jest przyczyną tak złej sytuacji demograficznej Europy?



Najważniejszą rzeczą jest rozpad instytucji rodziny. Porażający jest przykład Rosji: ten kraj traci około miliona mieszkańców rocznie, a mimo to więcej dzieci jest tam usuwanych podczas aborcji niż się ich rodzi! To pokazuje, że potrzebne są głębokie zmiany w mentalności społeczeństw. Na szczęście rosyjskie władze podjęły pierwsze kroki. Wprowadzono wysokie becikowe, wydłużono urlopy rodzicielskie, a jeśli kobieta urodzi trzecie dziecko, dostaje nawet ziemię. Natomiast aborcja została obłożona dodatkowymi podatkami.



Ale takie podejście nie wszędzie rozwiązuje problemy. Polskie eksperymenty z becikowym nie okazały się zbyt skuteczne.

Rzeczywiście, ekonomiczne zachęty do posiadania większej liczby dzieci mają ograniczone oddziaływanie. Tymczasem zapaść demograficzna jest palącym problemem dla właściwie wszystkich krajów. Uwierzyliśmy w mit przeludnienia, w katastroficzne maltuzjańskie wizje świata, który nie będzie w stanie wyżywić swoich mieszkańców. Tymczasem wraz z rozwojem technologii, nowego rolnictwa i za sprawą zielonej rewolucji widać, że to zagrożenie nie jest tak poważne, jak się mówi. Szczególnie dla Europy i jej gospodarki, znacznie poważniejszym problemem jest niski przyrost naturalny. Mit o potrzebie wprowadzenia mechanizmów kontroli liczby ludności, upadek wartości, rozpad małżeństw, systematyczna deprecjacja rodziny prowadzą świat zachodni do „demograficznej zimy". Tymczasem przyszłość mają tylko te kraje, które otrząsną się z marazmu i zdadzą sobie sprawę, że dzieci są siłą napędową gospodarki, że kapitał ludzki jest niezbędny do ciągłego rozwoju.

Czy na pewno o wzroście gospodarczym przesądza demografia?

Wystarczy spojrzeć choćby na upadek starożytnego Rzymu. Nic bardziej nie osłabiło imperium jak pogarszająca się sytuacja demograficzna. To, jak dramatyczne mogą być skutki niżu demograficznego widać już teraz. Już w 2006 roku w Niemczech zamknięto 241 szkół i z roku na rok zamyka się ich więcej. To prowadzi do tego, że dostęp do edukacji jest utrudniony. To Niemcom nie wróży dobrej przyszłości.

Ale czy zmiana tendencji demograficznych, w tym zwiększenie liczby urodzeń, jest w ogóle możliwa?

Odwrócenie tych trendów będzie niezwykle trudne. Potrzebna jest  zmiana w sposobie myślenia o rodzinie, zmiana całej kultury. Świat zachodni – choć nie tylko on – trwa w kulturze egoizmu i konformizmu. Dziecko uważane jest tu za problem czy przeszkodę w karierze. Co ciekawe, dotyczy to szczególnie ludzi zamożnych, dobrze sytuowanych i wykształconych, czyli tych, których najbardziej byłoby stać na posiadanie dzieci. Ludzie, którzy często sami wychowywali się jako jedyne dziecko, nie widzą powodu, dla którego mieliby mieć więcej dzieci. Dla nich to tylko obciążenie i problem. To bardzo złe zjawisko dla kapitału ludzkiego. Dzieci dobrze wykształconych rodziców z reguły są dobrze wykształcone. Jeśli ich zabraknie, będzie to miało zły skutek dla całego społeczeństwa.

Czy można coś zrobić, żeby ten egoistyczny – jak sam pan to określa – sposób myślenia zmienić?

Zmiana takiego sposobu myślenia, choć trudna, nie jest niemożliwa. Tyle tylko, że wymaga bardzo intensywnego wysiłku państwa i społeczeństwa, aby wzmocnić rodzinę, wzmocnić i przywrócić wartość instytucji małżeństwa i przekonać ludzi, że od dzieci zależy nasza przyszłość. Politycy muszą to zrozumieć i promować inicjatywy wspierające rodzinę.

Czy amerykańscy politycy to rozumieją? Kobiety w USA od lat rodzą więcej dzieci niż Europejki, a liczba mieszkańców stale rośnie. Czy przykład zza oceanu może nas czegoś nauczyć?

Kobiety w Stanach Zjednoczonych nadal rodzą średnio dwoje dzieci, co gwarantuje – z trudem – zastępowalność pokoleń. Ale coraz wyraźniej widać, że powoli my również przejmujemy kulturowe wzorce z Europy. Ameryka ma jednak tę przewagę, że jeśli otworzy granice, nie zabraknie jej chętnych, którzy będą chcieli do niej przybyć. Nie grozi nam więc demograficzna zapaść. A tego nie można powiedzieć o niektórych krajach Europy. Oczywiście problem z imigracją jest taki, że jeśli odbywa się ona na masową skalę, prowadzi do niepokojów społecznych, do zmian w kulturze i strukturze społecznej.

Jedna z prognoz dla USA mówi, że do 2050 roku, m.in. dzięki imigracji, biali będą stanowić mniejszość.

Ta zmiana z pewnością nie będzie bezproblemowa. Dlatego, choć imigracja jest potrzebna, lepszym rozwiązaniem jest inwestycja w rodzinę i dzieci. Jeśli Europa tego nie zrozumie, będzie po prostu skazana na imigrantów, czy tego chce czy nie. W innym razie będzie grozić gospodarcza zapaść.

Czy problemy z mniejszościami nie wynikają z tego, że to one – dotyczy to zwłaszcza społeczności muzułmańskiej – szybciej się rozwijają? Że rodzi się u nich więcej dzieci?

– Regułą jest to, że im społeczeństwo jest mniej religijne, tym mniej rodzi się w nim dzieci. To logiczne, bo religie kładą duży nacisk na wychowywanie dzieci. Pokazuje to doskonale wspomniany przykład ateistycznej przez lata Rosji czy choćby Japonii, która od kilkunastu lat pogrążona jest w gospodarczym marazmie, spowodowanym również niżem demograficznym i przez to szybkim starzeniem się społeczeństwa. A tam, gdzie religia odgrywa dużą rolę, dzieci rodzi się więcej i społeczeństwa mogą się rozwijać.

Steve E. Smoot, prezydent amerykańskiej organizacji Family First Foundation, producent filmów „Demograficzna zima" i „Demograficzna bomba"

Demografowie ostrzegają, że Europa, w tym również Polska, stoją w obliczu kryzysu demograficznego. Czy to przypadkiem nie retoryka?

Sytuacja jest rzeczywiście bardzo poważna. Wystarczy spojrzeć na liczby. Podczas gdy współczynnik dzietności gwarantujący zastępowalność pokoleń to 2,15 dzieci na kobietę, średnia dla Europy to 1,36, a w niektórych krajach, jak np. w Rosji, nawet 1,17. To będzie miało ogromne konsekwencje, szczególnie dla gospodarek takich krajów. Aby podtrzymać rozwój gospodarczy, konieczny jest wzrost ludności. Jak wykazał słynny ekonomista Gary Becker, laureat Nagrody Nobla i twórca pojęcia „kapitału ludzkiego", państwa o długotrwałym ujemnym przyroście naturalnym są skazane na recesję. Powojenny rozwój gospodarczy Stanów Zjednoczonych i Europy był możliwy w dużej mierze dzięki ogromnemu wyżowi demograficznemu. Poza tym oczywistym skutkiem demograficznej implozji jest to, że nowe pokolenie po prostu nie będzie w stanie utrzymać pokolenia swych rodziców. A to grozi zapaścią systemów emerytalnych.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy