Już następnego dnia po konklawe, 14 marca, do Internetu trafiło zdjęcie, na którym leciwy kapłan w okularach, sfotografowany od tyłu tak, że nie widać twarzy, podaje hostię generałowi Jorge Rafaelowi Videli, szefowi argentyńskiej junty (w latach 1976 – 1981 był prezydentem), która po zamachu stanu wymordowała według niektórych szacunków 30 tys. swoich krytyków i politycznych przeciwników. Podającym hostię, jak wynikało z opisu, miał być Jorge Mario Bergoglio, obecny papież.
Fotkę natychmiast na swojej stronie na Facebooku uwiesił światowej sławy reżyser mocno zaangażowanych ideologicznie filmów, bożek intelektualnej lewicy Michael Moore, dzięki czemu obiegła cały świat. Moore musiał się potem z tej kampanii jak niepyszny wycofać, bo okazało się, że na zdjęciu z 1980 r. widnieje nie Bergoglio, a Octavio Derisi, ksiądz zmarły w wieku 95 lat w 2002 r., starszy od obecnego papieża o niemal 30 lat. Jednak doświadczenie uczy, że „fałszywka" w necie, szczególnie gdy padnie na podatny grunt zideologizowanego umysłu, a więc pozbawionego zdolności krytycznego podejścia do miłych sercu treści, potrafi wydać imponujące owoce, czego sam Moore wymownym przykładem.
Photoshopem w kler
W dzisiejszym, żyjącym bardziej obrazkami niż drukiem i pędzącym świecie, w którym chwila refleksji jest przywilejem wybranych, zdjęcie to potężny oręż. Poddane obróbce Photoshopa potrafi totalnie ośmieszyć, łamać kariery, a nawet życie, więc stało się ulubionym narzędziem oszczerców i żartownisiów. Tym bardziej, że anonimowość netu gwarantuje bezkarność. Podobnie jak Franciszek, ofiarą zideologizowanych szalbierzy wielokrotnie padał Benedykt XVI. Zaraz po wyborze w 2005 r. wygrzebano zdjęcie 16-letniego Josepha Ratzingera w mundurze służby pomocniczej ochrony przeciwlotniczej, do której został wcielony siłą w 1943 r. i kolportowano w mediach całego świata jako dowód na to, że papież należał do Hitlerjugend. Brytyjski dziennik dla oszczędniej myślących „The Sun" dodał do zdjęcia podpis „Od Hitlerjugend do Papa Ratzi". Zresztą wówczas nie spisali się również obrońcy papieża, którzy twierdzili, że musiał wstąpić do HJ, bo od 1940 r. przynależność była obowiązkowa dla młodzieży powyżej 10 roku życia. Ratzinger jako seminarzysta był z tego obowiązku zwolniony. Uporczywie powtarzane przez światowe media przez lata kłamstwo zmusiło wreszcie watykańskiego rzecznika ks. Federico Lombardiego do wydania w tej sprawie specjalnego oświadczenia (maj 2009 r.). Naturalnie to zdjęcie z podpisem „Ratzinger w mundurze Hitlerjugend" można i dziś odnaleźć na wielu stronach internetowych, bo przecież nikomu nie przyszło do głowy, by kłamstwo prostować, szczególnie w przypadkach, gdy rozpowszechniano je z premedytacją. Prawda i przyzwoitość to przecież kategorie sieci i mediom coraz bardziej obce.
Niebawem Internet roztrząsając kwestię nazistowskiej przeszłości Ratzingera wzbogacił się o jeszcze jeden podobnej klasy dowód. Ktoś puścił w obieg zdjęcie z „hajlującymi" Hitlerem, księciem Augustem Wilhelmem, Magdą Goebbels i Wilhelmem Frickiem (szef MSW Trzeciej Rzeszy). Na pierwszym planie stoi wyprężony na baczność dość zażywny młodzieniec w nazistowskim mundurze. Obok wyjaśnienie: „Joseph Ratzinger w wieku 14 lat, dziś papież". A nad zdjęciem kilka słów i apel do „facebookowców": „Patrzcie, kogo mamy za papieża! Nie wstyd wam się do niego modlić? Rozpowszechnijcie to zdjęcie zanim je usuną". Tymczasem zdjęcie wykonane zostało w berlińskim Sportpalast we wrześniu 1932 r., gdy Joseph Ratzinger miał 5 lat.
Jak przyciąć rękę Josepha
Wreszcie przyszła kolej na prymitywne i ordynarne fałszerstwo. Net obiegło zdjęcie młodego Ratzingera w szatach liturgicznych wyciągającego rękę w nazistowskim pozdrowieniu. Okazało się, że ktoś sprytnie „przyciął" fotografię z 29 czerwca 1951 r., na której bracia Ratzingerowie w dzień po otrzymaniu święceń kapłańskich odprawiają mszę we Frisyndze i stojąc obok siebie podnoszą obie ręce do góry w geście błogosławieństwa. Wyszło na to, że przyszły papież „hajluje", bo cała reszta z lewym ramieniem przyszłego papieża i jego bratem znalazła się poza kadrem. Do oryginału można było stosunkowo łatwo dotrzeć w internecie czy w poświęconych Ratzingerowi albumach fotograficznych, co jednak nie przeszkodziło milionom internautów w kolportowaniu fałszywki jako koronnego dowodu na nazistowskie afiliacje papieża.
Ale mniejsza o internautów. Tę fotografię, która już na pierwszy rzut oka powinna budzić wątpliwości „wybiórczym" skadrowaniem, cytuje z całą powagą hiszpański pisarz Eric Frattini w swojej książce pod frapującym tytułem „Papieże i seks. Papieże geje, pedofile, żonaci, uprawiający kazirodztwo i perwersje" (2010 r.), przetłumaczonej ma się rozumieć na kilkanaście języków. Frattini, autor kilkunastu książek podobnej treści, chwali się w biografii, że wykłada również na hiszpańskich uniwersytetach historię i dziennikarstwo. Pozostaje jedynie żywić nadzieję, że nie naucza, jak sprawdzać wiarygodność źródeł.
Wydawałoby się, że tak prymitywnie skonstruowana, pobudowana na ordynarnych fałszerstwach nazistowska legenda niemieckiego papieża nie znajdzie wielu wyznawców. Tymczasem w 2011 r., a więc wówczas, gdy nawet najbardziej nieprzejednani antyklerykałowie już dawno z braku dowodów odłożyli kwestię ad acta, by ruszyć do boju z hasłem „Benedykt XVI kryje pedofili", sławna aktorka Susan Sarandon podczas Hamptons Film Festival ujawniła, że wysłała papieżowi kasetę ze swoim poruszającym filmem „Przed egzekucją" (reż. Tim Robbins, 1995 r.), krytykującym karę śmierci, by dodać: „Wysłałam poprzedniemu, nie temu naziście, którego mamy teraz". Ale mniejsza o to, co wypadło z ust artystce, której ogląd świata budzi podejrzenia o dysfunkcję aparatu intelektualnego (w swojej książce „Być dziś katolikiem" napisała, że gdyby była papieżem, sprzedałaby Watykan i za te pieniądze wykorzeniła ze szczętem biedę i choroby w całym świecie).
O mrocznej przeszłości papieża Ratzingera i przynależności do Hitlerjugend w dzień po ogłoszeniu o abdykacji znów informowały tak znane stacje jak ABC News, NBC News, BBC, a w Polsce brednie o Ratzingerze w HJ powtarzały m.in. TVN 24 i Wirtualna Polska. Najpewniej przekleili z polskiej Wikipedii. Te pomniki dziennikarskiej nierzetelności nadal stoją w necie. Nic więc dziwnego, że o papieżu naziście można dziś czytać na tysiącach blogów, na internetowych forach dyskusyjnych, a nawet w książkach. Tym bardziej, że oszczerstwa znakomicie rymują się ze zdjęciem ekskomuniki z negującego holokaust lefebrysty Williamsona i podjętymi przez Ratzingera krokami zmierzającymi do beatyfikacji Piusa XII, oskarżanego przez co bardziej zapalczywych nawet o współpracę z Hitlerem.