Na dworcu kolejowym w Terespolu na granicy polsko-białoruskiej ok. 60 uchodźców czeka na pociąg powrotny do Brześcia, 20 minut drogi. Większość z nich to rodziny, wiele z małymi dziećmi. Pochodzą z północnego Kaukazu, głównie z Czeczenii i Tadżykistanu. Polscy pogranicznicy właśnie odmówili im prawa do starania się o azyl w Polsce.
Wiele z tych rodzin prawdopodobnie jeszcze nieraz pokona trasę z Brześcia w nadziei na wjazd do Polski. Ale większość nigdy w Polsce się nie znajdzie i pozostanie na Białorusi, gdzie ich prześladowcy mogą ich odnaleźć. Rozmawiałam z jedną z rodzin, kiedy już wróciła do Brześcia. 38-letni Yusuf (to nie jest jego prawdziwe imię) z Czeczenii podróżuje wraz z żoną i czwórką dzieci. Powiedział, że jedyne, czego chce, to bezpieczeństwo dla jego rodziny: – Jeżeli nie miałbym dużych kłopotów w Czeczenii, nie podróżowałbym do Europy. Mój syn został uprowadzony dwa miesiące temu, a władze nas teraz prześladują... boję się o moją rodzinę.