Miliony lat ewolucji zamieniły wieloryby w doskonale skalibrowane maszyny do nurkowania, które zanurzają się na głębokość kilometrów pod powierzchnią morza, żerując w poszukiwaniu pożywienia. Potrafią spowolnić tętno i ograniczyć przepływ krwi, aby tlenu starczyło na dłużej. Jednak wynurzać się muszą powoli, podobnie jak nurek, w którego krwi rozpuścił się azot. Jeśli zrobi to zbyt szybko, w jego krwi i tkankach pojawią się pęcherzyki azotu.
Podobne zjawisko, towarzyszące rozpuszczalności gazu w płynach przy podwyższonym ciśnieniu, możemy zaobserwować otwierając butelkę z napojem. Pojawia się syk, a płyn zaczyna się burzyć i pienić. Łatwo sobie wyobrazić, jak zachowa się na przykład krew w organizmie ssaka przy takiej zmianie ciśnienia.
Według Yary Bernaldo de Quiros, badaczki z Instytutu Zdrowia Zwierząt Uniwersytetu Las Palmas de Gran Canaria w Hiszpanii, odpowiedź czemu walenie masowo giną jest jedna: gwałtownie wypływają na powierzchnię, bo boją się sonaru, a szczególnie wrażliwa na jego działanie jest zyfia gęsiogłowa, znana jako wal Cuviera.
"W obecności sonaru walenie są zestresowane i odpływają energicznie byle dalej od źródła dźwięku, zmieniając swój sposób nurkowania" - powiedziała AFP Yara Bernaldo de Quiros. Według niej, reakcja stresowa jest nadrzędna. Zwierzęta dostają zastrzyk adrenaliny i przestają stosować stworzone przez ewolucję wzorce zachowań, odpowiedzialne między innym za powolne wynurzanie. Wówczas uwalnia się azot, a zwierzęta giną w męczarniach.
Winny jest sonar
W latach 50-tych XX wieku skonstruowano sonar aktywny średniej częstotliwości, służący do wykrywania łodzi podwodnych. Począwszy od około 1960 r. statki zaczęły emitować sygnały podwodne w zakresie około 5 kiloherców. Do dziś jest on wykorzystywany przez okręty USA i ich sojuszników z NATO w czasie patroli i ćwiczeń.