Reklama

Zamknięte na lato

1 sierpnia. Oj, ciężko wstać. Otwieram leniwie oko, nasłuchuję. Nikt na jachcie się nie rusza. No to jeszcze pół godzinki drzemki.

Publikacja: 18.08.2014 13:37

W końcu oddajemy sznurki i wymykamy się z portu.

W końcu oddajemy sznurki i wymykamy się z portu.

Foto: materiały prasowe

Zebraliśmy się koło 10 i natychmiast zabraliśmy do dalszej pracy. Markom zostało odpowietrzenie i zaizolowanie ogrzewania. Reszcie dokończenie zakupów i zatankowanie wody. Ruszyliśmy do sklepu, który mile zaskoczył nas cenami. Nie było może taniej niż w Bonusie, ale nie było drogo. Wiecie jakie to śmieszne uczucie wejść i wykupić cały zapas ogórków konserwowych w sklepie? W końcu ze sklepu wyjechały 3 pełne wózki smakołyków, pozostało przejechać nimi półtora kilometra do jachtu. Dobrze, że asfaltem.

W końcu mamy wszystko. Jedyny problem, że naszemu pokładowemu kasjerowi, Monice, zostało ponad sześćdziesiąt tysięcy koron Islandzkich, które ani w Arktyce, ani w Polsce nie mają zbyt dużej wartości. Co by tu z nim zrobić? W miasteczku jest jeden sklep, który właśnie ogołociliśmy. Jedna stacja benzynowa, na której nic nie ma. Jest tez jedna knajpa. Może tym tropem pójść?

Pomysł rozbił się o drzwi z napisem „Closed for summer". Ech dziwny ten kraj. Przy okazji spaceru do baru znaleźliśmy za to bank. Tak w wiosce liczącej 501 mieszkańców znajduje się bank i poczta, w której nie tylko bez problemu wymieniliśmy pieniądze na korony norweskie, ale także zostaliśmy poczęstowani darmową kawą. Ciekawe kiedy Poczta Polska osiągnie ten poziom.

Po powrocie na jacht czekała już na nas jajecznica z grzybami, które Ania nazbierała w okolicach wulkanu. Nieźle się zapowiada ten rejs. Wysoko postawiona poprzeczka.

Zanim opuściliśmy Islandię miałem jeszcze okazję obejrzeć wybuch gejzeru. Ten co prawda był zimny i werbalizował jakieś sentencje na k, ale sięgał prawie do topu grotmasztu Barlovento. To Jacek próbował wystrzelić Darka w kosmos, zapominając, że w portowym przyłączu strażackiego hydrantu ciśnienie jest odrobinkę wyższe. Doctore przeżył. Jacek cudem tez.

Reklama
Reklama

W końcu oddajemy sznurki i wymykamy się z portu. Wieje lekki wiaterek, więc po chwili pod pełnymi żaglami robimy ponad 7 węzłów. Witaj przygodo! Dopiero teraz czuję kilogramy przeniesionych baniaków z ropą i wychodzi zmęczenie ostatnich dni. Czas na drzemkę. Nim zawinąłem się w śpiwór kambuz zapytał czy mogą odpalić sobie agregat i prodiż. Co oni kombinują?

Ze snu wyrwał mnie cudowny zapach. Coś czego nie czułem nigdy wcześniej. Tylko co to jest? Sprawcą okazały się bataty z kurczakiem duszone w prodiżu. A jak smakowały?? Cóż trzeba się było wybrać z nami. Żałujcie.

Nauka
Naukowcy wskazują na zaskakującą przyczynę epidemii dżumy. „Jedna z największych katastrof ludzkich”
Nauka
Przełomowe badania DNA zaprzeczają popularnej teorii. Chodzi o ewolucję Homo sapiens
Nauka
Po co robotnice zabijają własne poczwarki? Niezwykłe zachowanie mrówek
Nauka
Ostatnia superpełnia w tym roku już niedługo. Kiedy obserwować Zimny Księżyc?
Materiał Partnera
Radio na laser i opary rubidu. Kwantowy wynalazek fizyków z UW
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama