Choć z nazwą internet rzeczy spotkało się na razie zaledwie 11 proc. polskich internautów, a pozostali nie wiedzą jeszcze, ze pod tym pojęciem kryje się przeogromny ekosystem przedmiotów zdolnych do komunikowania się między sobą lub z ludźmi (poprzez rozmaite sensory i czujniki zwane beaconami), w rzeczywistości zjawisko wcale nie jest nam obce. – Dziś wszystko może być internetem rzeczy (IoT – od Internet of Things). Być może w pierwszej kolejności myślimy w tym kontekście zazwyczaj o „inteligentnym" telewizorze czy lodówce, ale może to być chociażby pielucha, która wysyła sygnał, gdy trzeba ją dziecku zmienić – mówi Robert Wielgo z zarządu organizacji IAB Polska, która wspólnie z agencją GoldenSubmarine prezentowała we wtorek pierwszy raport na temat internetu rzeczy w Polsce. – Walmart ma już w USA mikromagazyny, które dają znać, gdy ich zasoby się wyczerpują, a firmy takie jak Samsug docelowo planują produkować wszystkie swoje urządzenia w ramach internetu rzeczy.