Dyrektor Andrzej Kruszewicz od rana dyżurował przy basenie: hipopotamica wyjechała z Hanoweru, miała 900 kilometrów przejechać w klimatyzowanym kontenerze w ciągu dziesięciu godzin. Ale w Niemczech na autostradzie był korek, stali dwie godziny. Wtedy się trochę zdenerwowała.
– GPS podawał, że może do nas dotrzeć w środę o godz. 20. Ale przez ten korek była dwie godziny później. Kierowcę od dźwigu dało się przekonać, żeby czekał, ale w końcu nie był potrzebny – opowiada szef zoo.
Pierwotnie zwierz miał noc przespać w kontenerze. Dopiero rano dyrektor chciał rozpocząć operację przenoszenia samicy do hipopotamiarni. Ale błyskawicznie te plany zmienił i zdecydował, że Pelagia wyjdzie sama z kontenera jeszcze w nocy. Najpierw nie za bardzo chciała, nawet jak wyszła, to się cofnęła do kontenera i wyrwała z zawiasów klapę. W końcu opuściła schronienie i zanurzyła się w basenie. Nocy jednak nie przespała, bo była burza. – To wszystko Pelagię zestresowało, nawet jeść nie chce. Mówiłem do niej po niemiecku „langsam, essen". Ale ona nic nie skumała. A jabłuszka jej dawałem – wzdychał Andrzej Kruszewicz.
Pod basen podjechała wiceszefowa zoo Ewa Zbonikowska. I od razu wołała: – No gdzie ona jest! A za chwilę: – Ale ładna.
Pelagia ma 26 lat, waży 1,6 tony. Jak na hipopotamicę chucherko. Jej poprzedniczka Aniela, która cztery miesiące temu padła, ważyła w swoich najlepszych latach nawet trzy tony. Pelagia w 1985 roku urodziła się we Wrocławiu. Stamtąd pojechała do Niemiec. Prowadzący księgę rodowodową europejskich hipopotamów uznał, że świetnie się sprawdzi jako założycielka nowej linii tego gatunku w Warszawie. Ma jej w tym pomóc pięcioletni samiec Hugo, który waży już nieco ponad tonę. – Zobaczymy, czy się to uda, gdy Pelagia będzie miała ruję. Miała już szóstkę dzieci. A Hugo dał sobie radę z Anielą, starszą od niego 12 razy, to i z nową samicą powinien – mówił Andrzej Kruszewicz .