Patrzyłem jak Polacy wcinają szwedzkie klopsiki oraz łososia. Zaś wieczorem, po wizycie u starych przyjaciół, pozyskałem kolejne dowody na to, że mamy do czynienia ze skandynawizacją.

Już spieszę z wyjaśnieniami. Atmosfera nie była najlepsza. Kiedyś mówiło się o takiej: „krzywe kluchy". Oto spotkał się były mąż z byłą żoną, która zdążyła już mieć męża nowego.

Niby wszystko było w porządku, ale spod uśmiechu pozornie życzliwego byłego męża, im dłużej trwała rozmowa, zaczęły się sączyć dwuznaczne uwagi. Sytuacja była o tyle podwójna, że żona nowego męża wiedziała, iż jest on przedmiotem żartów męża byłego – niestety, nowy mąż, może i przystojniejszy, może bogatszy, a na pewno młodszy, nie zdawał sobie sprawy, że pada ofiarą złośliwostek.

Żal mi się nawet zrobiło biedaka, a potem szybko siebie samego – gdy syn powiedział: „Ale go troluje". Teraz ja znalazłem się w mało komfortowej sytuacji, bo nie wiedziałem, o co chodzi. Trole kojarzą się mi się, oczywiście, z najwcześniejszym dramatem Henryka Ibsena „Peer Gynt", gdzie grają demoniczną i ważną rolę. Na szczęście syn nie znęcał się nade mną długo i wyjaśnił, trolować to pod pozorem żartów, jakby kiedyś się powiedziało, robić sobie z kogoś jaja.

Jacek Cieślak