Prokuratorzy badają, czy śmierć byłej posłanki SLD na pewno była samobójstwem, a nie wynikiem postrzału, do którego mogło dojść np. podczas szamotaniny. Jak dowiaduje się „Rz”, łódzka prokuratura prowadząca postępowanie w sprawie śmierci Barbary Blidy przesłuchała już świadka, którego zeznania na to właśnie mogą wskazywać.
Z naszych informacji wynika, że świadek nie jest związany ze sprawą byłej posłanki. Prokuratorzy trafili na jego ślad dzięki listom, które do nich słał z aresztu. Przebywa w nim w związku ze sprawami gospodarczymi, w które jest zamieszany.
Dopóki akta sprawy nie będą jawne, będą się pojawiać jakieś legendy. Beata Kempa (PiS) z komisji śledczej
Kilka miesięcy po tragedii w domu Barbary Blidy świadek miał być przewożony przez agentów ABW z Bydgoszczy na przesłuchanie do Katowic. W samochodzie miał podsłuchać rozmowę konwojujących go funkcjonariuszy. Mieli oni podobno dyskutować na temat przebiegu wypadków u Blidy. Zrobili to przy nim, bo byli przekonani, że śpi. Według jego zeznań z rozmowy miało wynikać, że samobójstwo to jedynie oficjalna wersja zdarzeń.
– Mogę tylko powiedzieć, że w śledztwie, które prowadzimy w sprawie okoliczności śmierci Barbary Blidy, brane są pod uwagę wszelkie wersje zdarzenia. Na tym etapie postępowania nie mogę powiedzieć jakie – tak odpowiada rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania na pytanie „Rz”, czy wątek tragicznego wypadku rzeczywiście wraca do śledztwa. Nie chce też potwierdzić informacji, że prokuratorzy przesłuchali aresztanta. – Dla dobra postępowania nie mogę się na ten temat wypowiadać – wyjaśnia.Fakt, że wątek tragicznego wypadku cały czas brany jest pod uwagę, potwierdza jednak Stanisława Mizdra, pełnomocnik rodziny Blidów. – Wskazuje na to wiele poszlak – mówi.