Grotołaz przetransportowany został na powierzchnię noszami jaskiniowymi, potem terenowym land roverem do czekającej przy utwardzonej drodze karetki.
- Mężczyzna był cały czas przytomny, choć wyziębiony i osłabiony. To była trudna akcja. Ten człowiek zaklinował się w bardzo wąskim miejscu. Zmieniający się co jakiś czas ratownicy mogli przy zaklinowanym pracować tylko pojedynczo, głową w dół, wyciągnięci jak struna, ręcznie kując skały centymetr po centymetrze - wyjaśnił ratownik jurajskich goprowców Piotr Van der Coghen.
Zgłoszenie o młodym człowieku, który od kilku godzin przebywał w jednej z jaskiń w Górach Sokolich nieopodal Olsztyna (woj. śląskie), napłynęło wcześnie rano. Znajomi najpierw próbowali uwolnić go sami. A gdy to się nie udało, wezwali goprowców, który zjawili się na miejscu o godz. 5 rano.
W trosce o sprawność akcji ratowniczej ratownicy nie podawali wcześniej, o którą jaskinię w Górach Sokolich chodzi.
Na miejscu początkowo pracowała grupa ośmiu ratowników. Warunki w zacisku uniemożliwiały zastosowanie cięższego sprzętu, a ratownicy musieli pracować do góry nogami. W związku z tym, trzeba ich było często wymieniać.