Dla nich pamięć i pojednanie to okazja do ciekawej propagandy, godnej zaiste mroków PRL-u. Bo oto abp. Życiński woła z frontu "GW", że to nie są "groby wrogów, ale ludzi, którzy przynieśli nam wolność". Dożyliśmy czasów, w których wysoki polski duchowny publicznie obraża pamięć tysięcy Polaków wymordowanych przez "chłopców"z Armii Czerwonej, pamięć zgwałconych kobiet, osieroconych dzieci, rozgrabionych majątków. Prawda historyczna? Po co nam prawda, lepszy kicz pojednania za wszelką cenę. "Trzeba zrobić wszystko, by Polaków i Rosjan pojednać" mówi więc Andrzej Wajda "Wyborczej".
Dziwnym trafem okazuje się jednak, że pojednanie to dobro ekskluzywne, bo eksportowe. Jednać się można jedynie międzynarodowo i tylko z Rosjanami. Bo na krajowym podwórku obowiązuje inny język: tu się dorzyna watahę, wybija opozycje jak dinozaury. Dlatego "Kaczyński zostanie zmieciony", politycy PiS lansują "zajadłą nienawiść". To język pojednania według Stefana Niesiołowskiego (PO), który dumnie w "Polska The Times" opowiada, że cokolwiek by wcześniej mówił o śp. Lechu Kaczyńskim to "nie ma się z czego wycofywać, nawet jeśli kiedyś powiedział o jedno słowo za dużo". Twardość Niesiołowskiego pęka jednak, gdy dziennikarz porównuje go z Palikotem. "Mnie moi wrogowie polityczni za wszelką cenę usiłują przykleić do Palikota. Podłe kłamstwo" - irytuje się Niesiołowski. Ale całkiem rozkleja się w innym momencie. Otóż ponoć w kościele na pogrzebie pułkownika Cywińskiego "wystarczyło, że ksiądz zapowiedział, że wystąpię, i rozległo się po prostu wycie, sądzę, że zwolenników PiS. Bo kogo?". Cóż, można być twardym jak Palikot, można być i trzynastoletnią dziewczynką. Panie marszałku, Palikot na pewno by dał radę!
"Niema kampania" to tytuł z okładki strony "Polityki". Główni rywale mają milczeć. Inni mówić za nich. Szczerze mówiąc to nawet i tak za delikatna diagnoza. Kampania ma polegać na tym, że jedna i druga strona będzie skrzętnie chować swego kandydata. Co innego martwi jednak Janinę Paradowską - fakt, że wstrętnie pisiory maja różne immunitety, którymi się zasłaniają - a to śmierć brata, a to chora matka, a to Joanna Kluzik-Rostkowska, która trudno atakować, bo to "kobieta, na dodatek szanowana przez różne środowiska". Co za koszmar! Żeby po pięciu latach przygotowań nie można było znowu pisowcami wycierać podłogi i ust tylko z powodu dwóch kobiet - jednej chorej i jednej szanowanej!
"Prezydent nie musi podobać się wszystkim Polakom. Ma bronić racji stanu" trzeźwo zauważa w "Dzienniku Gazecie Prawnej" Marek Jurek, kandydat Prawicy RP. Innego zdania jest Janusz Czapiński, psycholog społeczny z UW, który w "Fakcie" mówi: "Większość Polaków oczekuje, iż będą się czuli dosyć bezpiecznie, a gdy pojedzie za granicę, to nie będą się go wstydzić".
Niestety, to prawda. Większość Polaków nie rozpoznałaby racji stanu nawet gdyby ta podpełzła znienacka od tyłu i ugryzła ich w tyłek. Większość w innych narodach - również, ale to akurat słabe pocieszenie.