Wyborcy coraz częściej głosują portfelem

Rozmowa z politologiem Rafałem Chwedorukiem: Czy PiS opłaci się zmienić program gospodarczy

Publikacja: 20.08.2014 02:00

Po zawarciu sojuszu Kaczyńskiego z Gowinem mówi się, że PiS powinien stać się partią bardziej przych

Po zawarciu sojuszu Kaczyńskiego z Gowinem mówi się, że PiS powinien stać się partią bardziej przychylną wolnemu rynkowi

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Prawo i Sprawiedliwość ma mocno socjalny program gospodarczy. Po zjednoczeniu prawicy pojawiały się głosy, ?by przebudować go w kierunku bardziej liberalnym, wolnorynkowym. Czy PiS może pozwolić sobie na taką zmianę?

Rafał Chwedoruk

: Wśród wyborców poszczególnych partii nie ma jednolitej motywacji, dlaczego popierają akurat dane ugrupowanie. Zasada jest taka, że im większa partia, tym ma większy potencjał różnicowania. Jeśli spojrzymy na wyborców PiS, to mamy tam różne grupy wyborców. Są słuchacze Radia Maryja, dla których najważniejsze są inspiracje natury tradycjonalistyczno-religijnej. Mamy związkowców „Solidarności", dla których największą rolę odgrywają kwestie socjalne, może też odwołania do historii. I wreszcie mamy weteranów opozycji lat 80., dla których zapewne najważniejsze są kwestie historyczne. Jeśli zaś spojrzymy, gdzie PiS cieszy się najwyższym poparciem, to będą to dwa rodzaje terenów: tam, gdzie przed wojną silni byli narodowcy (np. północne Mazowsze czy Podhale) oraz tam, gdzie był silny odłam PSL związany z Witosem (pas między Krakowem a Przemyślem). Jednak zauważmy, że sam Kaczyński odwołuje się przede wszystkim do Piłsudskiego.

Twardy elektorat PiS często przedstawiany jest jako monolit.

Paradoksalnie, wbrew temu stereotypowi elektorat PiS jest bardzo zróżnicowany i jest nie mniejszym kłębkiem sprzeczności niż elektoraty innych partii – a może jest i nawet większym. Dlatego wszelkie korekty programu, szczególnie te mające strategiczny charakter, muszą być przez tę partię podejmowane bardzo ostrożnie.

Co PiS mógłby zyskać na takim wolnorynkowym zwrocie?

Prawo i Sprawiedliwość niewątpliwie weszłoby na pole przeciwnika. Każda partia, która zmierza do władzy i zmobilizowała już wszystkich, których mogła, w naturalny sposób poszukuje dalszych pól ekspansji i próbuje wejść na teren do tej pory – wydawałoby się – zastrzeżony dla innych ugrupowań. W tym przypadku byłoby to pole Platformy, a więc wyborcy młodsi, mieszkający w wielkich miastach, zamożniejsi bądź przynajmniej uważający się za klasę średnią. Wolnorynkowy zwrot PiS może być też pochodną fenomenu Janusza Korwin-Mikkego. Jego sukces pokazał, że istnieje grupa wyborców, dla których liberalizm ekonomiczny jest na tyle ważny, że gotowi są kompletnie zanegować kwestie kulturowe. Przecież jeśli istotną część wyborców KNP stanowią byli wyborcy Palikota, to znaczy, że np. sprawa homoseksualnych małżeństw jest dla nich kompletnie nieistotna.

Próba wejścia na pole przeciwnika pokazywałaby, że PiS jest dziś pewny swego i nie martwi się, że może stracić twardy elektorat. Czy tak jest rzeczywiście?

Moim zdaniem ta partia jest jeszcze za słaba, by próbować przyciągać do siebie biegunowo odległe grupy wyborców. Najgorszą rzeczą, którą może zrobić dziś PiS, to zdezorientować któryś z segmentów swoich wyborców tuż przed najważniejszymi kampaniami wyborczymi. Jak pokazuje praktyka polskiej polityki, na takich transformacjach programowych bardzo łatwo jest stracić, natomiast droga do sukcesu często jest wyboista. Jak to się może skończyć, pokazał los Ruchu Palikota, który pobił niemal rekord świata, tracąc w ciągu dwóch lat większość swoich wyborców. Dla Prawa i Sprawiedliwości najlepszą nauczką powinna być historia upadku SLD. Gdy Sojusz walczył o wyborcze zwycięstwo w 2001 r., miał oblicze zdecydowanie socjalne. Jednak wtedy, tuż przed wyborami, Marek Belka zasugerował możliwość dokonania cięć budżetowych. I – jak twierdzą niektórzy politycy SLD – ta wypowiedź spowodowała, że ich partia nie zdobyła wystarczającego poparcia, aby rządzić samodzielnie, musiała zawrzeć koalicję z PSL.

Po zwycięstwie było już tylko bardziej liberalnie. Leszek Miller obniżał podatki ?i uśmiechał się do przedsiębiorców.

To była próba gwałtownej zmiany orientacji partii. SLD zrezygnował z równowagi między kwestiami socjalnymi, sentymentami peerelowskimi oraz liberalizmem kulturowym, a postawił przede wszystkim na okcydentalizm, integrację europejską itd. To nie były oczywiście jedyne powody upadku Sojuszu, ale na pewno po części ta zmiana też przyczyniła się do utraty wyborców. W efekcie aż do dziś z wielkim trudem SLD podejmuje próby odzyskania wiarygodności jako tradycyjna, socjalna lewica.

Czy dla wyborców PiS kwestie socjalne mają dziś tak wielkie znaczenie jak dla wyborców SLD w 2001 r.?

Dla nich najważniejszym elementem jest oczywiście konserwatyzm kulturowy. Dlatego PiS czasem manifestuje dużo dalej idący konserwatyzm niż ten, który dawniej cechował elity Porozumienia Centrum. Po prostu znaczna część ich wyborców jest trochę na prawo od głównej elity partyjnej. Natomiast nie bez znaczenia jest, że wyborcy PiS mieszkają w uboższych dzielnicach większych miast, na prowincji oraz na wsi. To automatycznie wywołuje u nich postawy prosocjalne. Zwrot partii w stronę liberalizmu mógłby być dla tych wyborców niezrozumiały. Trudno powiedzieć, czy byliby jednoznacznie przeciw, czy przerzuciliby się na inne partie, jednak na pewno byliby bardzo zaskoczeni. W Polsce typowy dla państw anglosaskich mariaż liberalizmu gospodarczego i konserwatyzmu kulturowego, związanego z głównym wyznaniem w państwie, jest utopią.

PiS jest za słaby, by próbować przyciągać do siebie odległe grupy wyborców

Połączenie obyczajowego konserwatyzmu i socjalnego podejścia do spraw gospodarczych to cecha charakterystyczna tylko dla Polski czy może nie jesteśmy tu wcale wyjątkiem?

W światowej polityce są dwa bieguny. Jednym są państwa nordyckie, gdzie podziały polityczne zawsze miały charakter stricte klasowy. Do dzisiaj mimo wielu zmian wciąż głosuje się tam portfelem: biedniejsi na lewicę, bogaci na prawicę. Drugim biegunem jest Izrael, gdzie główne podziały wyznaczane są przez kwestie kulturowe. Tam im biedniejszy wyborca, tym częściej głosuje na prawicę, zaś postawy lewicowe wynikają raczej z wykształcenia. My plasujemy się gdzieś między tymi biegunami. Jednak Polska cały czas ewoluuje w stronę pragmatyzmu wyborców. Na początku naszej transformacji skala społecznych konfliktów, np. wokół aborcji, była dużo większa niż dzisiaj. Najlepszym dowodem na to, że nie jest to już tak ważne, jest istnienie Platformy Obywatelskiej. PO poszło idealnie w poprzek głównych linii podziału – z wyjątkiem liberalizmu ekonomicznego. To właściwie jedyna rzecz, która w wymiarze ideowym spaja tę partię. Pomijam oczywiście wymiar praktyki rządzenia.

Czy można z tego wyciągać wniosek, że sukces Nowej Prawicy Korwin-Mikkego to nie tyle kontestacja systemu, ile raczej skutek tego, że coraz ważniejsze są dla nas kwestie ekonomiczne?

Trwająca w Polsce sekularyzacja przypomina to, co się działo w Irlandii i Austrii. W tych katolickich krajach tłumy młodych zliberalizowanych wyborców też nie rzuciły się do głosowania na partie lewicowe. I to samo dzieje się dziś w Polsce. Młodzi ludzie traktują kwestie obyczajowe, związane z aborcją czy mniejszościami seksualnymi jako sprawy stricte prywatne. Nie są to dla nich motywacje dla zachowań wyborczych. Są oni konsekwentnie indywidualistyczni. To właśnie było swoistym pomostem między Palikotem a Korwin-Mikkem.

W jaki sposób zmiana motywacji wyborców – z kulturowo-obyczajowych na społeczno-ekonomiczne – wpłynie na polską scenę polityczną?

Tak jak wpłynęła już na PO, gdzie obok środowisk sprzeciwiających się aborcji, są też politycy domagający się liberalizacji prawa aborcyjnego. Tego typu sprawy będą jednak coraz mniej ważne. Warto zauważyć, że w większości krajów naszej części Europy widać podobne zmiany. W Rumunii rządzi koalicja wyborcza partii postkomunistycznej ?i najbardziej konserwatywnej ze wszystkich rumuńskich partii – czyli odpowiedniki SLD i PiS. Podobny sojusz mamy w Serbii. W Bułgarii rządzą za to postkomuniści w nieformalnym sojuszu ze skrajną prawicą. Słowacka lewica przejęła dużą część elektoratu tradycjonalistycznego z prowincji. Lewicowy prezydent Czech wygrał głosami m.in. elektoratów konserwatystów i komunistów. Tak wyglądają nowe osi podziałów w naszej części świata. Nie sądzę, by Polska miałaby być tu jakimś wyjątkiem. Zresztą, jak pokazuje historia, ugrupowania, które budowane były w Polsce wyłącznie wokół spraw kulturowych, szybko przepadały. Mowa np. o Lidze Polskich Rodzin czy Ruchu Palikota.

Jednak co jakiś czas wciąż odżywają w Polsce spory światopoglądowe – choćby niedawno sprawa prof. Bogdana Chazana.

Warto zauważyć, że ?z takich debat zawsze zwycięsko wychodzi Platforma, która nigdy nie mówi w nich nic jednoznacznego. Po prostu wyborcy coraz częściej martwią się o swoją kieszeń, a nie o sprawy kulturowe. To nie znaczy, że ich sympatie polityczne będą kompletnie oderwane od historii i doświadczeń rodzinnych, ale to będzie dla nich po prostu coraz mniej ważne.

Rz: Prawo i Sprawiedliwość ma mocno socjalny program gospodarczy. Po zjednoczeniu prawicy pojawiały się głosy, ?by przebudować go w kierunku bardziej liberalnym, wolnorynkowym. Czy PiS może pozwolić sobie na taką zmianę?

Rafał Chwedoruk

Pozostało 98% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo