Bloomberg przypomina, że najgłębsza globalne kryzysy zaczynały się właśnie w takich latach - załamanie na Wall Street - w 1987, kryzys w Azji - 1997 i wielka światowa depresja, która miała swój początek w 2007 roku, a jej skutki odczuwamy do dzisiaj.
Co może stać się zarzewiem kolejnego kryzysu? Globalny dług, który rośnie, sytuacja w Chinach, załamanie wielkich korporacji, jak chociażby Deutsche Banku, sytuacja finansowa Włoch, gdzie bankowy portfel złych kredytów sięga już jednej czwartej PKB tego kraju. O tym wszystkim pisał Międzynarodowy Fundusz Walutowy w tegorocznym Raporcie o Stabilności Finansowej.
O chińskiej gospodarce, jako potencjalnym zarzewiu światowego kryzysu ekonomiści wspominają co jakiś czas. Jednakże rząd w Pekinie ma do dyspozycji jeszcze mnóstwo mechanizmów, którymi może ręcznie sterować, gdyby groźba załamania rzeczywiście stała się realna. Już zresztą słychać, że rząd zamierza podjąć kroki ograniczające zadłużenie chińskich samorządów i korporacji. Zdaniem głównego ekonomisty Citigroup, Willema Buitera może jednak pojawić się ryzyko, że Chińczycy nie będą chcieli podejmować jakichkolwiek strategicznych decyzji przed partyjnymi wyborami , które są zaplanowane na jesień 2017 roku. Buiter jednocześnie zastanawia się, czy ważne wydarzenia niekorzystne dla światowej gospodarki będą chciały czekać aż tak długo. - A chińskie banki mogą się okazać detonatorem światowych kłopotów - uważa Samuel Malone, dyrektor w Moody's. Jego zdaniem w tej chwili krajem, który jako pierwszy najbardziej by ucierpiał w przypadku wybuchu kryzysu jest Singapur, a sama chińska bankowość nadal jest na świecie słabo rozumiana.
Autorzy analizy Bloomberga nie wspominają o jeszcze jednym potencjalnym detonatorze światowych kłopotów, którym może okazać się Brexit. Już teraz kolejne branże, w tym motoryzacyjna nie ukrywają, że rok 2017 może się dla nich okazać bardzo trudny. Wielką niewiadomą jest przyszłość londyńskiego City, a pewnikiem, że Bruksela nie zgodzi się na Brexit „a la carte”, czyli żeby Brytyjczycy wybrali sobie jedynie satysfakcjonujące ich warunki rozwodu. Wszystkie napięcia w tych negocjacjach fatalnie wpłyną na nastroje i w samej UE i w Wlk Brytanii, a to już grozi kryzysem.