Niemiecki koncern MAN, który w fabryce w Niepołomicach pod Krakowem produkuje samochody ciężarowe, może mieć spore kłopoty. Rząd jest bliski zażądania od firmy zwrotu pomocy publicznej, jaką dostała od państwa na budowę niepołomickiego zakładu. Jak dowiedziała się „Rz”, w grę wchodzi ponad 50 mln zł.
MAN miałby oddać pomoc, bo nie dotrzymał warunków umowy, jaką podpisał w 2005 roku. Koncern miał zainwestować w zakład ok. 100 mln euro i utworzyć 650 miejsc pracy do końca 2010 roku. W zamian otrzymał od państwa potężne granty: 47,7 mln zł jako subwencję wspierającą nakłady inwestycyjne oraz 4,7 mln zł wsparcia na tworzenie miejsc pracy. Teraz okazało się, że etatów w działającym od jesieni 2007 roku zakładzie jest blisko o połowę mniej, niż zaplanowano – zaledwie 350. A więc inwestor powinien pomoc zwrócić. I to całą, nie tylko tę na tworzenie miejsc pracy.
MAN tłumaczy, że ciął etaty, bo musiał. – W czasie kryzysu popyt na ciągniki siodłowe (produkują je Niepołomice – red.) spadł w Europie o 70 proc. A w takiej sytuacji utrzymanie planowanego zatrudnienia było niemożliwe – wyjaśnia Marta Stefańska z działu komunikacji MAN Polska.
Inwestor zaoferował Ministerstwu Gospodarki, że zwróci część dotacji przeznaczonej na tworzenie etatów. Zaproponował 2,1 mln zł, proporcjonalną część dotacji na nowe etaty, które nie powstały. Ale w ubiegłym tygodniu Komitet Stały Rady Ministrów, który rozpatruje zmiany programów wsparcia, zanim zajmie się nimi Rada Ministrów, odrzucił propozycję. Powodem była obawa, że ewentualna zgoda może zrujnować dyscyplinę innych inwestorów.
Jak dowiedziała się „Rz”, trwają obecnie gorączkowe rozmowy w sprawie zawarcia kompromisu mogącego zadowolić obie strony. Do kolejnego spotkania przedstawicieli Ministerstwa Gospodarki oraz kierownictwa koncernu doszło w środę. Resort miał się domagać, by MAN utworzył jeszcze co najmniej kilkadziesiąt etatów, na co dostałby dodatkowy czas, np. do końca przyszłego roku. Musiałby jednak ponieść finansową karę – na pewno oddać większą część z dotacji otrzymanej na miejsca pracy wraz z odsetkami. – W przeciwnym razie rząd nie pójdzie na kompromis – mówi jeden z urzędników.