Złoty należał w poniedziałek do najsilniejszych spośród 36 głównych walut świata. Po południu zyskiwał około 0,9 proc. zarówno wobec euro, jak i dolara. W efekcie za euro było trzeba zapłacić tylko nieco ponad 4,37 zł, w porównaniu z 4,41 zł w piątek. W poniedziałek drożały też polskie obligacje skarbowe oraz akcje na GPW, choć jeszcze rano analitycy ostrzegali, że polskie aktywa mogą tanieć w związku z nieudanym puczem w Turcji, który zwiększy awersję inwestorów do wszystkich rynków wschodzących.
Większość ekonomistów oczekiwała, że Fitch podczas piątkowej rewizji utrzyma ocenę wiarygodności kredytowej Polski na poziomie A- (to siódmy stopień na 24 możliwe), ale zmieni jej tzw. perspektywę ze stabilnej na negatywną. Tymczasem agencja także ten element oceny Polski pozostawiła bez zmian.
W poniedziałek minister finansów Paweł Szałamacha chwalił agencję Fitch Ratings za to, że w większym stopniu niż jej konkurenci koncentruje się na twardych danych ekonomicznych, zamiast na subiektywnych ocenach dotyczących wydarzeń politycznych, takich jak zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego.
Ta ocena „twardych danych ekonomicznych" wcale jednak nie stawia Polski w jednoznacznie dobrym świetle. Fitch w piątek zwrócił bowiem uwagę na pogorszenie perspektyw naszej gospodarki.
Według analityków agencji polski PKB powiększy się w tym roku o 3,2 proc., a w kolejnych latach będzie rósł w tempie 3,3 proc. Tymczasem Ministerstwo Finansów zakłada, że w tym roku gospodarka powiększy się o 3,8 proc., a w kolejnych latach będzie jeszcze przyspieszała. W założeniach do ustawy budżetowej na 2017 r. MF zapisało wzrost PKB o 3,9 proc.