Przez cztery lata cena dobrego samochodu może spaść np. z 300 tys. do około 100 tys. zł. I potem dalej spada. Dziesięcioletni można kupić za 50 tys. zł. Jeżeli to egzemplarz nietypowy, wyprodukowany w małej serii, jest duża szansa, że za kilka lat znów znacząco podrożeje. Specjaliści z branży polują na takie cacka, zwłaszcza na efektowne, nietypowe auta sportowe i kabriolety.
Żeby zarobić na [b]youngtimerach[/b], czyli autach kilkunasto – dwudziestokilkuletnich, trzeba mieć nie tylko sporą wiedzę fachową, ale też żyłkę detektywistyczną. Wśród tysięcy starych aut wystawianych na aukcjach trzeba umieć wyszukać te, na których można zarobić najwięcej.
Wpływ na cenę może mieć ciekawa historia pojazdu, zwłaszcza jeśli jego właścicielem była bardzo znana osoba. Istotna jest również kompletność, bezwypadkowość, oryginalność części (zdarza się nawet fabryczny lakier).
Nie warto inwestować w zdewastowane auto. Koszty oryginalnych części mogą przewyższyć cenę wyremontowanego pojazdu. Kupując youngtimera wyprodukowanego kilkanaście lat temu, warto się zorientować, jak długo fabryka dostarczała części zastępcze i czy można je jeszcze zdobyć (jeśli tak, najlepiej od razu je kupić na zapas). Niezły pomysł to zakup drugiego auta, które posłuży jako relatywnie tani magazyn części zamiennych.
[ramka][srodtytul]Paweł Kruszewski, doradca ds. samochodów klasycznych NWAI[/srodtytul]