Do widoku kolektorów słonecznych i elektrowni wiatrowych już się przyzwyczailiśmy, choć biorąc pod uwagę uwarunkowania geograficzne, jest ich w Polsce ciągle za mało. Jeszcze mniej, bo ledwie kilka, mamy biogazowni rolniczych. Szkoda, bo to rozwiązanie, popularne już w Europie, mogłoby być pomocne we wzmocnieniu bezpieczeństwa energetycznego kraju. Jednocześnie na brak zainteresowania odnawialnymi źródłami energii Polska pozwolić sobie nie może. Unijne przepisy nakładają na nas obowiązek, by do 2020 r. udział energii z odnawialnych źródeł sięgał 15 proc. całej energii. Środowiska zaangażowane w upowszechnianie systemów, dzięki którym możliwe będzie wykorzystanie OZE, nie mają złudzeń – wywiązanie się z unijnego obowiązku nie będzie realne, jeśli nie ulegną zmianie świadomość ekologiczna, ekonomiczna i przepisy.
Czym jest biogazownia? To instalacja przygotowana do produkcji biogazu z odchodów zwierzęcych, biomasy roślinnej lub odpadów organicznych. Zwykle składa się z układu podawania biomasy, komory fermentacyjnej, zbiornika na biogaz, zbiornika przefermentowanego substratu oraz agregatu kogeneracyjnego. Biogaz powstający w procesie fermentacji metanowej jest paliwem bogatym w metan, dwutlenek węgla, wodór, siarkowodór i azot. Zawartość tych związków i pierwiastków pozwala przetwarzać go na energię elektryczną i cieplną.
– Z tony gnojowicy bydlęcej można wyprodukować od 250 do 350 m sześc. biogazu, z tony obornika 350 – 450 m sześc., natomiast z tony kiszonki z kukurydzy można uzyskać aż 700 m sześc. – wyjaśnia ekspert Rajmund Reichel, dyrektor w firmie produkującej instalacje biogazowe. – Z 1 ml gazu można pozyskać 1 KWh. To oznacza, że rolnik może uzyskać od 25 tys. do 36 tys. KWh energii elektrycznej. Potencjalny roczny przychód ze sprzedaży energii elektrycznej biogazowni o mocy np. 400 kW przy optymalnym wykorzystaniu wsadu i ciepła może wynieść około 2 mln zł. Obliczenie to pokazuje, że biogazownie są idealną alternatywą dla rolników, którzy mają własną gnojowicę oraz dostęp do darmowych organicznych resztek z gastronomii czy odpadów roślinnych.
Rajmund Reichel przekonuje, że wiedza z zakresu inżynierii środowiska pokazuje, iż naśladowanie natury w przypadku utylizacji odpadów jest najprostszym rozwiązaniem. Jego zdaniem biogazownie produkujące energię elektryczną pochodzącą z materiału resztkowego z hodowli zwierząt, produkcji roślinnej, produkcji artykułów spożywczych, a także z lokali gastronomicznych są poważnym krokiem w tym właśnie kierunku. Atutem są korzyści.
– Jedną z podstawowych zalet jest zysk ze sprzedaży energii elektrycznej i cieplnej dla właścicieli biogazowni – mówi dyrektor. – Warto zaznaczyć, że jest to efektywne i proekologiczne wykorzystanie odpadów z produkcji rolnej i przetwórczej. Budowa takiego zakładu na terenie gminy może zaktywizować rolników, a także wpłynąć na modernizację polskiego rolnictwa. Lepsze wykorzystanie potencjału ziemi uprawnej, a także wykorzystanie pozostałości pofermentacyjnych jako nawozu organicznego to kolejne atuty biogazowni rolniczej – podkreśla.