Nowy tydzień, co nie było dla nikogo zaskoczeniem, przyniósł ponowne spadki złotego. Osłabienie było naturalną reakcją na piątkową aprecjację i nie miało żadnego związku z bieżącymi informacjami z polskiej gospodarki. Zresztą, jeśli chodzi o liczbę publikowanych danych, poniedziałek był wyjątkowo ubogi. Na parze EUR/USD drugi dzień z rzędu trwała konsolidacja wokół poziomu 1,32. Dopiero po południu euro zaczęło lekko tracić do dolara za sprawą informacji, że agencja ratingowa Standard & Poor's podniosła perspektywę ratingu USA do stabilnej z negatywnej.
W Warszawie na otwarciu za wspólną walutę płacono 4,25 zł, która późnym popołudniem kosztowała 4,26 zł czyli 0,6 proc. więcej niż w piątek. Frank szwajcarski zamknął się na poziomie, co oznaczało 0,3-proc. zwyżkę. Dolar amerykański, który na starcie wyceniany był na mniej niż 3,22 zł, do wieczora podrożał do 3,23 zł. Był zatem o 0,9 proc. droższy niż na wcześniejszej (piątkowej) sesji.